Politycy obozu patriotycznego co pewien czas inicjują różne akcje mające poprawić materialny status Polaków. Mieliśmy apele kupowania polskich towarów w polskich sklepach, zasiłki drożyźniane dla najuboższych itp. Pomimo tych prób społeczeństwo sukcesywnie ubożeje.
Warto zacząć od określenia celu. Co jest celem patriotów w sferze gospodarczej? Zwykle odpowiada się: silne i zasobne państwo. Warto to jednak uszczegółowić – czy chodzi nam o model, w którym władza państwowa jest potężna, dobrze zorganizowana, wyposażona w najdroższe środki techniczne, mająca potężne zasoby środków w budżecie, a przeciętny obywatel jest niezamożny i zdany w wielu dziedzinach swojego życia na pomoc państwa? Czy też wybieramy model ograniczonego do rozsądnego minimum aparatu władzy, która ma środki budżetowe tylko na wybrane cele konieczne do funkcjonowania państwa, a obywatele są zamożni i we własnym zakresie dbają o zdecydowaną większość dziedzin swego życia? Ktoś powie, najlepszy byłby model dużego budżetu władzy państwowej i jednocześnie dużej zamożności obywateli. Problem w tym, że te dwie tendencje są sobie przeciwne. Władza państwowa czerpie większość swoich dochodów z podatków ściąganych z naszych kieszeni. A więc wytworzone przez obywateli dobra pozostaną w ich kieszeni albo zasilą budżet państwa. W wyjątkowych przypadkach może zdarzyć się sytuacja, że władza państwowa czerpie duże dochody, nie obciążając bezpośrednio swoich obywateli. Przykładem może być Norwegia czy kraje arabskie, gdzie duża część budżetu zasilana jest wpływami ze sprzedaży kopalin. Wspomniana Norwegia funduje swoim obywatelom dodatki do emerytur pochodzące z tych wpływów (cześć dochodów ze sprzedaży gazu i ropy inwestuje w fundusze emerytalne). Jak na razie Polska nie znajduje się w takiej sytuacji – musimy więc rozsądnie zdecydować, w jakim stopniu dokonujemy transferu z prywatnych kieszeni do wspólnego budżetu.
Model państwa silnego wielkością swego budżetu (w porównaniu do budżetów swoich obywateli) generuje biedę, kurczenie się tak zwanej klasy średniej, rozwarstwienie społeczne (jaskrawym przykładem może być Rosja, która ma najwięcej miliarderów i biedaków), społeczną apatię, zanik ducha przedsiębiorczości i samodzielności. Model ograniczonego państwa działa odwrotnie. Najwspanialszym tego przykładem są Stany Zjednoczone Ameryki. Precyzyjnie rzecz ujmując, były do pierwszej połowy XX wieku, kiedy tendencje wzmocnienia warstwy urzędniczej i budżetu centralnego podatkiem dochodowym zaczęły w nich dominować. Pomimo jednak tych negatywnych zjawisk USA nadal są państwem o stosukowo dużej samodzielności i niezależności finansowej obywateli. Masowe migracje do USA w XIX i XX wieku pokazały jasno, jaki model państwa prowadzi obywateli do zamożności.
Warto, by polscy politycy kierujący się patriotyzmem rozważyli, czy zasiłki, interwencjonizm państwa, ogromna sfera władzy urzędniczej to najlepsze środki do celu, jakim jest silna i zamożna Polska. Może należałoby rozważyć większe zaufanie do nas, przeciętnych obywateli? Może nie zmarnujemy pieniędzy pozostawionych nam w wyniku obniżki podatków, a pomnożymy je dla dobra swojego, swoich dzieci i państwa? Może nie wykorzystamy oddanej nam wolności np. budowania domów wedle naszego uznania do tego, by budować potworki zagrażające naszemu zdrowiu czy życiu?
Państwa, które zaufały swoim obywatelom, zyskały na tym. I Rzeczpospolita, która była rajem wolności gospodarczej, rozwijała się znakomicie. Gdy myślimy więc o projekcie IV RP, która ma być negacją PRL-bis zwanego też „republiką kolesi”, weźmy pod uwagę taki model gospodarczy, który z eldorado dla nomenklatury powiązanej z władzą uczyni eldorado dla zwykłych obywateli. Taki projekt spotkałby się z wdzięcznością zwykłych ludzi. Takiej Polski wielu z poświęceniem chciałoby bronić. A chyba o to chodzi nam, patriotom?
Magazyn iPP nr 85, sierpień 2011