I rzekł Piotr: Ananiaszu, czym to omotał szatan serce twoje, że okłamałeś Ducha Świętego i zachowałeś dla siebie część pieniędzy za rolę? Czyż póki ją miałeś, nie była twoją, a gdy została sprzedana, czy nie mogłeś rozporządzać pieniędzmi do woli? Cóż cię skłoniło do tego, żeś tę rzecz dopuścił do serca swego? Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu.
Ananiasz zaś, słysząc te słowa, upadł i wyzionął ducha. I wielki strach ogarnął wszystkich, którzy to słyszeli. Młodsi zaś wstali, owinęli go, wynieśli i pogrzebali. (Dz 5,3-6)
Mamy tu do czynienia z klasyczną sytuacją grzechu wierzącego człowieka. Ananiasz był całkowicie świadomy zła, które popełniał i nie był przez nikogo z zewnątrz zmuszany. Zwykle w takich sytuacjach jest w życiu chrześcijańskim czas na opamiętanie i nawrócenie. Chrześcijanin dalej może cieszyć się przyjaźnią Boga i owocnie Mu służyć. W tym przypadku tak się nie stało. Natychmiast po ujawnieniu grzechu przez ap. Piotra Ananiasz pada martwy. Zwolennicy teorii o możliwości potępienia ludzi raz już zbawionych wskazują między innymi na ten tekst jako na przykład piekła dla chrześcijanina.
Oczywiście trudno się nie zgodzić, że w tym przypadku zaszło coś niezwykłego – nie było napomnienia, czasu na nawrócenie czy wyznanie grzechu. Od razu nastąpiło… No właśnie, CO? Śmierć FIZYCZNA! O potępieniu czy śmierci duchowej tekst nie wspomina ani słowem.
Warto zastanowić się, czy jest to jakiś odosobniony i niewytłumaczalny dziwny przypadek, czy też kategoria grzechu, co do której Bóg rezerwuje sobie “specjalne środki” reakcji. Najlepszym przewodnikiem do rozumienia Biblii jest… ona sama. Przeszukajmy więc ją pod tym kontem:
„Jeżeli ktoś widzi, że brat jego popełnia grzech, lecz nie śmiertelny, niech się modli, a Bóg da mu żywot, to jest tym, którzy nie popełniają grzechu śmiertelnego. Wszak jest grzech śmiertelny; nie o takim mówię, żeby się modlić,
Wszelka nieprawość jest grzechem; lecz nie każdy grzech jest śmiertelny.” (1 Jana 5,16-17)
Widać, że bardzo łatwo znaleźć tę specjalną kategorię grzechu, co do której obowiązują inne reguły postępowania (i konsekwencji…). Jeśli mamy do dyspozycji jakieś pomoce do studiowania Słowa Boga, to dowiemy się, że określenie “grzech śmiertelny” nie jest zbyt precyzyjne. W Grece jest tutaj wyrażenie “grzech ku śmierci”, co niektóre tłumaczenia trafniej oddają “grzech, który sprowadza śmierć”.
Dodatkowym argumentem, że nie chodzi w tym fragmencie o śmierć duchową jest użyte tutaj zaprzeczenie słowa śmierć – ŻYCIE (…a Bóg da mu żywot). O jakim życiu mówi Autor? Jeśli miałby wcześniej na myśli śmierć duchową, to tutaj powinien użyć terminu “życie wieczne”. Dlaczego? Ponieważ w poprzednich wersetach kilkakrotnie używa tego wyrażenia: A takie jest to świadectwo, że żywot wieczny dał nam Bóg, a żywot ten jest w Synu jego.
„Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota. To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny.” (1 Jana 5,11-13)
Greka pomaga nam upewnić się, że czasownik “dać” w wersecie 11 użyty został w czasie przeszłym w aspekcie dokonanym. Mamy więc sytuację, w której apostoł Jan solennie zapewnia wierzących, że już dostali życie od Boga i że jest ono wieczne (czyli nigdy dla nich się nie skończy). Dosłownie kilka zdań dalej ostrzega ich przed śmiercią i mówi o warunkach, kiedy ich życie może być im znowu dane (w. 16). Gdyby w tym wersecie Autor rzeczywiście użył słowa “wieczne”, to mielibyśmy dwie możliwości:
– uznać, że jest to niespójny bełkot (raz mówi się komuś, że żyje na wieki, a po chwili, że może to życie stracić). Szkoda sobie wtedy zawracać głowę Biblią…
– założyć, że słowo “wieczny” oznacza tylko “tymczasowy”. (Jeden z pseudoteologów biblijnych, profesor KUL, robi taki myk, twierdząc, że np. w Mat. 25,46 słowo opisujące piekło oznacza tymczasowość jego istnienia. Można i tak, ale pozostawmy te metody “oświeconym”.)
Biblia jest jednak nieomylnym i natchnionym Słowem Boga. Do tego bardzo precyzyjnym w doborze słów i gramatyki. Wystarczy więc zachować rozróżnienie ap. Jana na “życie wieczne” i życie, co w antonimach wyraża się jako: “śmierć wieczna” i “śmierć fizyczna”, i cały problem znika. Jest pewna kategoria grzechu, która sprowadza na wierzącego śmierć fizyczną, ale nie ma żadnego związku z potępieniem wiecznym.
Związek grzechów wierzącego z jego życiem fizycznym, a w końcu z takową śmiercią przedstawia Jakub:
Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim.
A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego i Pan go podźwignie; jeżeli zaś dopuścił się grzechów, będą mu odpuszczone.
„Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni. Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego.” (Jak 5,14-16)
(Można tu oczywiście dyskutować, jaka jest rola starszych zboru i namaszczenia oliwą, ale bezsporny jest związek czystego sumienia z chorobą. Ale uwaga, związek działa w jedna stronę – tj. każdy niewyznany grzech komplikuje życie fizyczne, ale nie każda choroba jest wynikiem grzechu!)
i jeszcze jaśniej ap. Paweł:
„Niechże więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z kielicha tego pije.
Albowiem kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając ciała Pańskiego, sąd własny je i pije.
Dlatego jest między wami wielu chorych i słabych, a niemało zasnęło.
Bo gdybyśmy sami siebie osądzali, nie podlegalibyśmy sądowi.”
(1 Kor 11,28-31)
Paweł nie omieszkał zapewnić wierzących karconych przez Boga chorobami, a nawet śmiercią fizyczną (zaśnięciem), że nie grozi im potępienie, bo sam Bóg nad tym czuwa: “Gdy zaś jesteśmy sądzeni przez Pana, znaczy to, że nas wychowuje, abyśmy wraz ze światem nie zostali potępieni.” (1 Kor 11,32)