Magazyn iPP nr 117-118, IV-V 2014
Odnotowałem tylko jeden racjonalny głos po prawej stronie sceny politycznej przy okazji kanonizacyjnego lansu. Co prawda był to głos bardzo ostrożny i niejako „na marginesie”, ale jednak wart odnotowania. Pokazuje on, że w Polsce są ludzie rozsądni, choć brakuje im jeszcze odwagi.
Oto w tygodniku „Do Rzeczy” przy okazji omawiania religijnej agitki „spowiednika” Putina Andrzej Horubała pozwolił sobie na następującą refleksję:
„Rzecz jasna. Patrząc na związki prawosławia z nacjonalizmem, nie sposób oderwać myśli od naszych narodowych konceptów przykrawania katolickiego przesłania do potrzeb nacjonalistycznej czy mesjańskiej ideologii. A w czasach, gdy zarówno prawosławie, jak i katolicyzm nie są już siłą napędową cywilizacji, gdy impet misjonarski nie wiąże się z kulturowym i technologicznym postępem, przemyślenie raz jeszcze znaczenia pierwiastka chrześcijańskiego w życiu społeczeństw i narodów, refleksja nad kompensacyjną funkcją religii w dniach, gdy świętujemy kanonizację Jana Pawła II, zdaje się potrzebą pierwszorzędną. „Nieświęci święci” są dobrą lekturą do studiów porównawczych i zadania paru kłopotliwych pytań samym sobie.” „Nieświęte propozycje”, DRz nr 18, 28.04-4.05.20014
Artykuł ukazuje moskiewskie prawosławie jako ideologię na usługach imperialnej polityki Kremla i radzi nam zadać sobie parę kłopotliwych pytań w kontekście kanonizacji JP2. Niestety, już ich nie precyzuje. Daje tylko nieśmiałe wskazówki. Już samo to wiele mówi nam o roli elit w stosunku do prostego ludu. Nasze autorytety, nawet te autentyczne, boją się otwarcie mówić ludowi prawdę. Tolerują jego głupotę, starają się nim zakulisowo kierować, ale uważają go za z gruntu niezdolny do poważnej refleksji, zmiany czy naprawy. Nietrudno przewidzieć los narodu z takimi elitami. (Dlatego właśnie adresuję do młodych protestantów postulat stworzenia nowych elit dla Polski – stare mogą być tylko szacownymi żałobnikami na jej pogrzebie!)
Spróbujmy jednak dekodować szyfr, który przekazał nam Horubała, omawiając prawosławne zwodzenie. O fałszywości idei mesjańskiej (Polska Chrystusem narodów) nie będę się rozpisywał, bo czyniłem to już na tych łamach wielokrotnie. Zajmijmy się tematami ciekawszymi. Co to znaczy, że „zarówno prawosławie, jak i katolicyzm nie są już siłą napędową cywilizacji”? Dalsze wyjaśnienie mówi o braku postępu kulturowego i technologicznego w wyniku oddziaływania tych religii. Warto zatem zapytać, co zajęło ich miejsce i kiedy to się stało? Odpowiedź jest stosunkowo prosta – punktem przełomowym była protestancka reformacja i to jej „misjonarski impet” wspomógł cywilizacyjny skok europejskich państw protestanckich oraz otworzył drogę do powstania chrześcijańskiego imperium zbudowanego na gruncie wolności religijnej – Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Choć dziś biblijny charakter tej cywilizacji mocno przygasł, to jednak nadal, szczególnie w chwilach zagrożenia antycywilizacją, nasze oczy kierują się ku Jankesom…
Warto dodać, że USA zajęły w historii miejsce, które my dobrowolnie, w wyniku niewyobrażalnej głupoty naszych prapradziadów, opuściliśmy. To właśnie I Rzeczpospolita była państwem wolności religijnej zbudowanym na autentycznych, nie prawo- czy lewoskrętnych, wartościach chrześcijańskich. To do nas ściągali prześladowani z całej Europy, to Polska była beneficjentem importu najwybitniejszych (bo „pod prąd”) umysłów epoki, to my tworzyliśmy unikatową wspólnotę z różnorodności. Tę naszą dobrą passę rozpoczętą jeszcze za Piastów zakończył wybór arcykatolickiego króla, czczonego na głównym placu naszej stolicy. Kulminacją jego kontrreformacyjnych zapędów była wizja katolicyzowania Rosji. Sprowadziło to na nas moskiewskie przekleństwo, z którym do dziś musimy się zmagać od katastrofy roku 1610, kiedy zaprzepaściliśmy szansę inkorporacji Rosji do Rzeczypospolitej. Od tego momentu zaczynają się dla naszych przodków schody w dół zakończone rozbiorami.
Wystarczy spojrzeć tylko na daty – I rozbiór Polski rok 1772; początek wojny o niepodległość Stanów rok 1775 – a łatwo zauważyć koincydencję upadku naszej i powstanie amerykańskiej Rzeczypospolitej. Tam też przeniosło się Boże błogosławieństwo, a co za tym idzie, „postęp kulturowo-technologiczny”. Miałeś chamie złoty róg…
Co kryje się w niejasnym określeniu: „kompensacyjną funkcją religii w dniach, gdy świętujemy kanonizację Jana Pawła II”? Warto poważnie się nad tym zastanowić, skoro i Horubała uważa to za zadanie pierwszoplanowe dla polskich patriotów. Kompensacja to znany w psychologii mechanizm obronny polegający na wypełnieniu, często tylko iluzorycznym, jakiegoś braku lub defektu. Jan Paweł II jest Wieeeelkiii!!! To właśnie kompensacyjny mit, którym karmi się nasz naród. Podczas gdy jako państwo i społeczeństwo jesteśmy wycieraczką i nocnikiem narodów, Polacy mają żyć w iluzji wielkości. Jak im to zapewnić? Kultem wielkiego Polaka, do którego nóg pada cały świat. Czyż to nie piękne?
A przy okazji na tym kulcie upieczono parę innych smacznych, choć trujących dla narodu pieczeni: można było obwieścić upadek komuny, która w najlepsze przejmie sobie narodowy majątek na własność, a jakże, prywatną, wielokrotnymi audiencjami Jaruzelskiego można było zapewnić przebaczenie dla komunistycznych zbrodniarzy (niewiele jest państw prosowieckich, gdzie tak wzorcowo jak w PRL-bis nie przeprowadzono lustracji i dekomunizacji), przejażdżką w papamobile można było zapewnić ciągłość komunistycznej władzy w III RP, można było przy jeszcze ciepłych zwłokach Ofiar Smoleńska bezkarnie wzywać do pojednania z oprawcami, a niedługo potem ogłosić wiernopoddańczą względem cerkwi Putina deklarację: „Każdy Polak w każdym Rosjaninie i każdy Rosjanin w każdym Polaku powinien widzieć przyjaciela i brata”. Przy samej kanonizacji ogrzał się ten, który z uśmiechem na twarzy w podskokach wchodził w rolę polskiego prezydenta, kiedy jeszcze nie było nawet aktu zgonu Naszego Prezydenta, a niebawem nieodrodny następca JP2 namaści przed eurowyborami Donalda Tuska i jego Platformę…
Widać jasno, że naród w tym stanie nie ma szansy na żaden rozwój – ani duchowy, ani cywilizacyjny. Pisałem o tym bezskutecznie od wielu lat, ale teraz już mówią o tym jasno roczniki statystyczne. Jeśli nasz naród i jego elity nadal będą odrzucały Źródło „kulturowego i technologicznego postępu”, z bezsilnym lamentem będziemy opłakiwali nasze kolejne narodowe klęski. Początkiem zmiany jest usunięcie duchowej zasłony, która jak dotąd szczelnie spowija polskie głowy. To zadanie dla elity narodu, dla nowej elity!
Lecz gdy się do Pana nawrócą, zasłona zostaje zdjęta. 2 Kor. 3:16