Pastor Paweł Chojecki
Część chrześcijan zdradziła dosłowne natchnienie Biblii, by ratować jej duchowe przesłanie. Ci strachliwi wierzący, bojąc się, że ewolucjonizm całkowicie wyprze ze świadomości ogółu ideę Boga-Stwórcy, kornie przyjęli twierdzenia nauki o rzekomo ewolucyjnym pochodzeniu ciała człowieka (tym samym negując opis z Genesis) w nadziei, że nauka zostawi im w wyłącznej gestii sferę duszy człowieka. W efekcie tego kompromisu powstał kierunek (bez)myślowy zwany teistycznym ewolucjonizmem.
Przez kilkadziesiąt lat nauka zdawała się respektować to rozgraniczenie, umacniając jednocześnie swoje wpływy i powodując u większości nominalnych chrześcijan praktyczny ateizm. Dzisiaj ze świata nauki wychodzi głos nawołujący do ostatecznej rozprawy z mitem Boga-Stwórcy. Biolodzy ewolucyjni i neurolodzy poznawczy formułują tezy o materialistycznym pochodzeniu moralności. Odkrywając geny i struktury mózgu odpowiedzialne za uczucia w rodzaju empatii, radości czy obrzydzenia i uznając te uczucia za przyczynę świadomości moralnej człowieka, wiążą je z podobnymi mechanizmami u zwierząt. Atakują w ten sposób koncepcję, według której Bóg stworzył nas na swoje moralne podobieństwo. Podsumowując te odkrycia, czasopismo „Nature” z czerwca 2007 r. ogłasza: „Z całym szacunkiem dla uczuć ludzi religijnych, teorię, że człowiek został stworzony na podobieństwo Boga, można odłożyć do lamusa” oraz „Teoria, według której ludzkie umysły są wytworem ewolucji, jest bezspornym faktem”.
V.S. Ramachandran, badacz mózgu z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, tak skwitował tradycyjną wiarę w ludzką duszę: „Dusza może istnieć w sensie uniwersalnego ducha wszechświata, ale dusza, o jakiej się zwykle mówi – niematerialny duch, który zajmuje poszczególne umysły, i który wyewoluował jedynie u ludzi – to zupełny bezsens. Wiara w ten rodzaj duszy jest zabobonem”. Oczywiście od razu znaleźli się usłużni teolodzy gotowi dalej przesunąć granicę kompromisu, zmierzając w kierunku rozwodnionej koncepcji Boga, duszy i wyjątkowości człowieka: „Biologia ewolucyjna pokazuje przejście od zwierzęcia do człowieka jako zbyt stopniowe, by nadać sens idei, że my, ludzie, posiadamy dusze, gdy zwierzęta ich nie mają. Wszystkie zdolności człowieka, dawniej przypisane umysłowi lub duszy, teraz są skutecznie badane jako procesy mózgu – albo ściślej procesy przebiegające w mózgu, pozostałej części układu nerwowego i innych układach w organizmie, z których wszystkie oddziałują ze światem społeczno-kulturalnym. Dlatego wadliwe jest rozumowanie, w którym chcemy wyróżnić ludzi z reszty stworzenia”. (dr Murphy, teolog i „pastorka” Church of the Brethren)
John F. Haught, teolog z Georgetown University, nakreśla nowe ramy dla teistycznego ewolucjonizmu: „Moim zdaniem, zamiast eliminować pojęcie duszy ludzkiej, aby idealnie wpasować nas, ludzi, w resztę natury, mądrzej byłoby uznać, że w każdym żywym organizmie jest coś analogicznego do ludzkiej duszy. (…) Myślę, że wszyscy nasi człowiekowaci przodkowie w pewien sposób mieli duszę, ale to nie wyklucza możliwości, że z biegiem ewolucji kształt duszy może się zmienić – tak jak jest ona inna u różnych osób”. ( wszystkie cytaty za NYT tłum. Onet,pl)
Jeśli raz odejdzie się od doskonałej bezbłędności i dosłownego natchnienia Biblii, oto gdzie się ląduje?
Magazyn iPP nr 42, styczeń 2008