Pastor Paweł Chojecki

Naród może uzyskać suwerenność na poziomie państwowym w wyniku zaistnienia przynajmniej jednego z trzech warunków: pojawienia się charyzmatycznego i mądrego wodza, wytworzenia patriotycznych elit lub rozwoju świadomości rzesz obywateli. Wodza nie widać, nasze elity to wzór serwilizmu i głupoty, a wiec jedyna nadzieja na Polskę tkwi w pojawieniu się „państwolubnej” świadomości u odpowiednio dużej grupy Polaków. Tą właśnie drogą niepodległość zdobyli obywatele brytyjskich kolonii w Ameryce Północnej. W naszej niepodległości odzyskanej w roku 1918 (i obronionej w 1920) ten czynnik również był kluczowy.

Komuniści wyhodowali sobie „opozycję”, z którą przy błogosławieństwie kościoła katolickiego „obalili komunizm” (a przy okazji trochę wódki), po czym zbudowali III RP. Niemrawą próbą prawdziwego odzyskania niepodległości był rząd Jana Olszewskiego, który jednak potulnie i demokratycznie oddał władzę komunistom. Kolejna okazja pojawiła się w roku 2005, ale i wtedy Jarosław Kaczyński cofnął się przed podjęciem skutecznej walki. Mógł albo nagiąć nieco demokrację i w fazie przejściowej rządzić za pomocą dekretów, albo doprowadzić do szybkich, kolejnych wyborów, gdzie zyskałby większość zbliżoną do sukcesu Wiktora Orbana na Węgrzech. Poparcie społeczne pozwalało mu na realizację obu wariantów. Wybrał demokratyczne gierki z Giertychem, Lepperem i Tuskiem – z wiadomym skutkiem. Komuniści, widząc, że sytuacja jest groźna i może się powtórzyć, przystąpili do ostatecznej rozprawy z polityczną opcją narodową. Po 10 kwietnia była jeszcze szansa na zwycięstwo, ale znowu trzeba było postawić na twardą rozprawę ze zdrajcami, a nie na fraternizowanie się z nimi w telewizji. Dziś walka polityczno-partyjna jest w moim przekonaniu beznadziejna. PiS nie wygra żadnych wyborów i nie jest w stanie przedstawić strategii przejęcia władzy. Próby budowania innej partii narodowej są nierealne i mogą spotkać się co najwyżej z zainteresowaniem komunistów. Czy to koniec marzeń o Wolnej Polsce?

Nowa IDEA

Wielu światłych patriotów twierdzi, że tak, że siły witalne naszego narodu zostały wyczerpane. Zgadzam się z tym poglądem z pewnym zastrzeżeniem. Siły zakorzenione w dotychczasowych źródłach – tak, te wyczerpały się lub okazały się pozorne. Nie da się już niczego trwałego na nich zbudować. Tym właśnie należy tłumaczyć łatwe triumfy naszych wrogów – nie ich siłą, tylko naszą zadziwiającą słabością i głupotą. By zacząć myśleć o przyszłym zwycięstwie, MUSI w naszym narodzie pojawić się nowa idea! Nie wystarczy tylko pozyskanie dla polskiej sprawy jakiegoś zastępu młodych ludzi, niewiele dadzą pomysły ich profesjonalnego szkolenia czy łączenia w większe struktury Archipelagu Polskości. Wszystko to bez NOWEJ IDEI będzie wysiłkiem porównywalnym do działań konfederatów barskich, którzy bohatersko, z Maryją na piersiach, szli na zagładę.

Walczyli w obronie wiary katolickiej i niepodległości ojczyzny – jawi się więc pytanie, dlaczego skończyli tak marnie? Dlaczego Bóg nie dał błogosławieństwa splotowi tak wspaniałych idei?

Rozsądnie byłoby przeanalizować te idee – czy może któraś z nich jest błędna i dlatego zamiast sukcesów i błogosławieństwa Bożego spadają na nas ciągłe klęski i zabory?

Idea niepodległej Rzeczypospolitej ma w historii potwierdzenie swojej słuszności. Najpierw na ziemiach polskich święciła triumfy do końca wieku XVI, a potem przeniosła się za ocean, by wydać na świat dzisiejszego gwaranta wolności obywatelskich (obecnie mocno oszpeconego, ale jeszcze dychającego). O biblijnych podstawach patriotyzmu pisałem obszernie w artykule „PATRIOTYZM – Z OJCZYZNĄ JAK Z RODZINĄ?” ipp nr 38, wrzesień 2007. Zacytuję tylko jeden użyty tam fragment Biblii:

Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych ani też nie służy mu się rękami ludzkimi, jak gdyby czego potrzebował, gdyż sam daje wszystkim życie i tchnienie, i wszystko. Z jednego pnia wywiódł też wszystkie narody ludzkie, aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiwszy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkania, żeby szukały Boga, czy go może nie wyczują i nie znajdą, bo przecież nie jest On daleko od każdego z nas. Dz. Ap. 17:24-27

Od Boga zależą państwowe losy narodów – okresy czasu i granice. Bóg ma też pewien cel dla narodów, który jest powiązany z ich bytem etnicznym i państwowym. Jeśli więc Bóg nie błogosławi nam w naszych próbach odzyskania niepodległości, rozsądną rzeczą byłoby zweryfikowanie poświęcenia Polaków celowi, jaki Bóg ma dla wszystkich narodów. Apostoł Paweł wskazuje w powyższej mowie do pogan w Grecji, że celem dla narodów jest ZNALEZIENIE BOGA. Podkreślam, nie tylko szukanie, ale ZNALEZIENIE. Natchniony Autor przedstawia też pewne cechy Boga, którego mają znaleźć Polacy:

– Stwórca świata i wszystkiego, co na nim jest,

– Pan nieba i ziemi,

– niemieszkający w świątyniach,

– niczego niepotrzebujący, samowystarczalny (w kontrze do bożków pogańskich potrzebujących świątyń, kapłanów, ołtarzy i ofiar),

– Źródło podtrzymujące życie,

– Autor ludzkich dziejów,

– poznawalny także w sferze materialnej (wyczują dosł. wymacają),

– jest blisko każdego z nas,

– wymaga osobistego poznania (znalezienia).

Bez wdawania się w teologiczne zawiłości, proszę o szczerą odpowiedź – czy w takiego Boga wierzyli konfederaci barscy? Czy w takiego Boga wierzą dzisiejsi polscy patrioci?

Motto z krzyża konfederatów Barskich: „ Dla Marii, Ojczyzny i Jasnej Góry”

Oto najwznioślejsza pieśń Konfederatów Barskich („Zdaj się Polaku w opiekę Maryi”):

Zdaj się Polaku w opiekę Maryi,

Udaj się pod cień tej ślicznej lilii.

Onać największe przykrości osłodzi;

Przy niej ci żadne nieszczęście nie szkodzi,

Kto jej swe sprawy szczerze konsekruje,

W każdej przygodzie łatwo tryumfuje

Tronem jest łaski ludziom utrapionym,

Wdzięczną pociechą kłopotem ścieśnionym,

W Jej to jest władzy, w Jej to jest szafunku,

Już, już ginącemu dodawać ratunku.

Któż kiedy zginął, kim się opiekuje?

Bo swoje sługi jak Matka piastuje.

(…)

Kiedy doznamy w tem Twojej opieki,

Chwalić cię z Bogiem będziemy na wieki.

Amen

W dobie świetności Złotego Wieku codzienną modlitwą rycerstwa polskiego był Psalm 91 w tłumaczeniu Jana Kochanowskiego („Kto się w opiekę poda Panu swemu”):

Kto się w opiekę odda Panu Swemu

I całym sercem szczerze ufa Jemu,

Śmiele rzec może: Mam obrońcę Boga,

(…)

W cieniu Swych skrzydeł zachowa cię wiecznie,

Pod Jego pióry uleżysz bezpiecznie.

(…)

Iżeś rzekł Panu: „Tyś nadzieja moja,

Iż Bóg Najwyższy jest ucieczka twoja”.

Nie padnie na cię żadna zła przygoda

Ani się znajdzie w domu twoim szkoda.

Aniołom Swoim każe cię pilnować,

Gdziekolwiek stąpisz, będą cię piastować,

(…)

Słysz, co Pan mówi: „Ten kto Mnie miłuje

I ze Mną sobie szczerze postępuje,

I Ja go także w jego każdą trwogę

I nie zapomnę i owszem – wspomogę.

Głos jego u Mnie nie będzie wzgardzony,

Ja mu w przygodzie udzielę obrony,

Niech pewien będzie szczęścia i zacności,

I lat sędziwych, i Mej życzliwości.

Nie trzeba być mariologiem czy biblistą, by zauważyć, że u konfederatów barskich (będących duchowym wytworem jezuickiej kontrreformacji) nastąpiła zmiana obiektu czci – Boga wszechmogącego zastąpiono Maryją.

Pójdźmy jeszcze krok dalej za narracją apostoła Pawła, by lepiej uchwycić różnice:

Bóg wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali, gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, potwierdzając to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych. A gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni naśmiewali się, drudzy zaś mówili: O tym będziemy cię słuchali innym razem. I tak Paweł wyszedł spośród nich. Dz. Ap. 17:30-33

W ramach celu ogólnego – znalezienia Boga – apostoł Paweł wskazuje na kulminację historii ludzkości związaną z Jezusem Chrystusem, z Jego Zmartwychwstaniem. Warto zadać pytanie, dlaczego to takie ważne? Autor mówi o wezwaniu Boga skierowanym do każdego człowieka o nawrócenie. Bóg każdego osądzi. Ludzka myśl teologiczna dotycząca przebłagania Boga poszła w dwóch kierunkach:

1. Materialne ofiary, czego szczytem jest płacenie gotówką za wejście do nieba (przykład grecki: wkładano monetę w usta zmarłego, aby mógł zapłacić Charonowi za podróż podziemną rzeką do Hadesu; przykład katolicki: w czasach Lutra popularne wśród katolickich kaznodziejów były zawołania typu: „Kupujcie, kupujcie odpusty! Z każdą monetą co zadźwięczy, jedna mniej dusza w czyśćcu jęczy!” dominikanin Jan Tecel)

2. Duchowe ofiary, czyli dobre uczynki, którymi mamy zrównoważyć złe, by w ten sposób szala sądu Bożego przechyliła się na naszą stronę (idea wagi na sądzie pochodzi ze starożytnego Egiptu, gdzie trzymał ją bożek Anubis).

Wywrotową myślą Nowego Testamentu jest zbawienie tylko z łaski, dzięki doskonałej (czyli całkowicie wystarczającej na przebłaganie za wszystkie grzechy wszystkich ludzi) Ofierze Jezusa Chrystusa złożonej RAZ NA ZAWSZE na krzyżu Golgoty, której skuteczność potwierdza właśnie Zmartwychwstanie.

Czy Polacy słyszeli o czymś takim? Czy raczej wierzą tak, jak konfederaci barscy (zbawienie – zapłatą za dobre uczynki):

„Dla Boga brońmy wiary jego świętej.

A za naszą pracę –

Będzie wszystkim płacą

Żyć z Bogiem w niebie”

zakończenie pieśni Stawam na placu z Boga ordynansu

Kontrreformacja skutecznie uodporniła Polaków na biblijną naukę o zbawieniu z łaski i zastąpiła ją „ewangelią” dobrych uczynków i sakramentów. Polacy wierzą jednocześnie w dwa sprzeczne twierdzenia – „Jezus umarł za nasze grzechy” oraz „na zbawienie musimy sobie zasłużyć”.

Gdy więc tak dalece odchodzimy od podstawowego zamiaru Boga dla narodów, czy możemy liczyć na błogosławieństwo swoich wysiłków w walce o własne państwo? Historia i teraźniejszość dają nam jasną odpowiedź:

Gdzie nie ma rozwagi, tam nawet gorliwość nie jest dobra; Przyp. 19:2

Każdy Polak, któremu na sercu leży los ojczyzny (i który nie wyzbył się „swojego rozumu”) powinien poważnie zweryfikować tradycyjną ideę polskości. Czy wszystkie jej składowe są mądre i podobają się Bogu?

Nasza dotychczasowa budowla wali się od czasu zakończenia Złotego Wieku. Warto więc w nim szukać fundamentu do naprawy Rzeczpospolitej. Wtedy ostoją była wiara w Boga i Jego Słowo oraz ustrój republikański – rzeczpospolita szlachecka. Państwo, w którego budowę mógł włączyć się każdy, bez względu na narodowość, które nie narzucało siłą religii, a pilnowało ich pokojowego współistnienia. Taki projekt polityczny na ziemiach polskich skończył się z chwilą śmierci ostatniego swego króla – Stefana Batorego, Węgra z pochodzenia. Jego następca, Zygmunt Waza, wybrany także głosami polskich protestantów (!), zburzył fundament mozolnie budowany od czasów Kazimierza Wielkiego i zepchnął Polskę w fanatyzm religijny, ciemnotę i zabobon oraz pasmo trwających do dziś klęsk politycznych. Ponurym rechotem historii jest fakt, że główny winowajca naszej podległości Rosji ma kolumnę w samym sercu naszej stolicy.

Pierwszorzędnym więc zadaniem, jakie przed nami stoi, to danie Polakom NOWEJ IDEI zgodnej z Bożym zamiarem. Jeśli to będzie rzeczywiście Boża idea, możemy liczyć, że będzie On przekonywał do niej naszych rodaków, by w końcu uzyskać masę krytyczną Bożych ludzi, którzy chcą Wolnej Polski. To według mnie jedyny sensowy na dzisiaj plan dla Polski. Wszystkie inne plany i idee, które patrioci chcą wpoić narodowi, odbiją się od muru obojętności lub doprowadzą do kolejnej tragedii.

Jak to osiągnąć?

Dla myślących jednostek rozrzuconych w morzu śpiących pierwszy krok jest oczywisty – sięgnąć do Bożego Źródła Prawdy i wyostrzyć sobie świadomość Jego celów i zamiarów. Jako że Biblia jest teraz chyba w każdym Polskim domu, zdanie nie jest niewykonalne. Ale to dopiero początek. Coś zacznie się dziać w narodzie, gdy te jednostki zaczną się „odnajdywać” i łączyć w pary, trójki:

Albowiem gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich. Mat. 18:20

Gdy dla tak „podminowanego” społeczeństwa otworzy się Boże okno sprzyjającej sposobności, charyzmatyczny przywódca nie usłyszy „miałeś, chamie, złoty róg”, a śpiące chochoły polactwa obudzą się do nowej rzeczywistości.

Krytyka

Widzę dwa poważne zarzuty dla przedstawionej koncepcji:

1. Jest ona utopijna. Być może. Jest to jednak jedyna pewna i słuszna droga do celu. Jeśli nawet nie doczekamy realizacji marzeń politycznych, jednak to, co osiągniemy, przetrwa i wyda owoc w przyszłości. Nie bez znaczenia jest też skutek duchowy. Jako chrześcijanie Polacy jesteśmy przede wszystkim odpowiedzialni za ewangelizację Polaków w Polsce – dlatego, z niewielkimi wyjątkami, odrzucam opcję emigracji (więcej na kanale idzpodprad na YT „Czy emigrować”). Może już nie uda nam się uratować Polski, ale z pewnością uda nam się uratować jakąś liczbę Polaków!

2. Jest lepsza droga. Świetnie! Nawet próbowałem ją realizować, angażując się w wir bieżącej działalności partyjnej, zaniedbując chrześcijańską „pracę u podstaw”. Gdyby tylko udało się zmienić władzę w Polsce na bardziej pobożną (nie w sensie dewocyjnym, ale realizującą Boże cele) za pomocą demokratycznej walki partyjnej, byłoby to ogromne przyspieszenie wszystkich dobrych zmian – łącznie z ewangelizacyjnymi. Metodą „rozpoznania walką” doszedłem jednak do przekonania, że obecne elity partyjne ani nie chcą wygrać, ani nie mają po temu kwalifikacji. Być może się mylę i jest szansa na polityczne zwycięstwo dotychczasowymi metodami. Oby. Ale czy to, co powyżej zaproponowałem, w jakikolwiek sposób koliduje z tą drogą? Budowanie oddolnego ruchu świadomych obywateli tylko wspomoże przemiany polityczne, jeśli w środowisku elity partyjnej wykluje się kiedyś skuteczny plan ich realizacji. Na razie róbmy swoje!

***

Projekty państwowe będące połączeniem idei biblijnego chrześcijaństwa z ideą wolności obywatelskich zyskały największe Boże błogosławieństwo na przestrzeni dziejów ludzkości. Na tych fundamentach wyrosła i doszła do świetności I Rzeczpospolita, stając się największym lądowym imperium Europy, na tych fundamentach wyrosło Imperium Brytyjskie, największe imperium morskie swoich czasów, na tych fundamentach wyrosły Stany Zjednoczone Ameryki, najpotężniejsze imperium wszech czasów, supermocarstwo globalne. Błogosławieństwo dla państw i narodów nie jest jednak dane raz na zawsze. Gdy naród odchodzi od Źródła swej potęgi, upada. Taki los spotkał nas, spotkał Imperium, nad którym nie zachodziło słońce i może spotkać jaśniejące jeszcze USA.

Magazyn iPP nr 98-99, IX-X 2012

Poprzedni artykułPewność i nieutracalność zbawienia #Megakosciol #IPPTV
Następny artykułLEGALIZM – CNOTA CZY WYSTĘPEK? #IPPTV #Megakosciol