Magazyn iPP nr 81-82, kwiecień-maj 2011

USA postanowiły czasowo oddać pole i coś za to utargować. Afryka Północna była ceną za grę w golfa prezydenta USA podczas krakowskiego pogrzebu. Od tego czasu jednak wiele się zmieniło. USA zaczynają ponownie otwartą grę o Rosję – ocenia redaktor naczelny „iPP”.
Zanim rozległy się pierwsze strzały w Tunezji oznajmiające kolejny rozdział w ekspansji USA na Bliskim Wschodzie, można było poznać nową doktrynę polityki zagranicznej mocarstwa chroniącego zachodnią cywilizację. Pisałem o tym w październiku 2010 r. w artykule „Yankee come home?!”.
Pozwolę sobie zacytować jego fragment:
Ciekawe wieści dochodzą też z amerykańskiego podwórka. Oto Robert Kagan, jeden z najbardziej znanych i wpływowych neokonserwatystów, w artykule „America: Once engaged, now ready to lead” w „The Washington Post” z 1 października br. obwieszcza, że USA z roli zaangażowania w politykę międzynarodową przechodzą znowu do fazy przewodzenia jej. Powołuje się między innymi na wizytę w Polsce sekretarz stanu USA Hilary Clinton, która skrytykowała państwa autorytarne (wymieniając z nazwy Chiny, Rosję i Egipt) za „powolne tłamszenie społeczeństwa obywatelskiego i ludzkiego ducha”. Tak kończy swój tekst: „W tych okolicznościach starzy demokratyczni sojusznicy w Azji i Europie jawią się jako lepsze oparcie dla polityki USA. Demokracja wydaje się być lepszą niż autorytaryzm odpowiedzią na wiele światowych wyzwań, podobnie jak amerykańskie przywództwo to lepsza opcja niż dogadywanie się z autorytarnymi potęgami. Przygotujcie się na Drugą Fazę.”
iPP nr 75, październik 2010.
Widać więc, że USA jasno określają cele swojej polityki zagranicznej i wcale się z nimi nie kryją. Podobnie postępuje Rosja Putina, która również definiuje swoją wizję nowego porządku w świecie ustami Siergieja Karaganowa:
W ciągu ostatniego półrocza wielu europejskich polityków i intelektualistów opowiedziało się za szybkim zbliżeniem z Rosją. Bez zrozumienia wspólnego interesu i bez długofalowych wspólnych celów strategicznych nie pokonamy dryfu i nie unikniemy dalszej marginalizacji w świecie. Wielkie 500 lat Europy odejdzie w cień, a ton światu będą nadawać Stany Zjednoczone i Chiny. Może to nie jest wielkie nieszczęście, ale taki dwubiegunowy świat będzie skrajnie niestabilny. Trójkąt: USA – Chiny – zjednoczona Europa może uczynić go bardziej stabilnym.
Dlatego Rosja i Europa powinny dążyć do stworzenia wspólnego Związku Europy i do włączania do niego państw, które dotąd jeszcze nie określiły swej orientacji: Turcji, Ukrainy, Kazachstanu itp. Trzeba dążyć do Związku, a nie do biurokratycznych form partnerstwa, choćby strategicznego. Nie będzie łatwo, ale gra jest warta świeczki. Związek Europejski – podobnie jak UE – może zostać stworzony mocą jednego dużego traktatu oraz czterech umów regulujących główne sfery współpracy oraz wielu drobnych umów sektorowych. Pierwszy duży traktat może dotyczyć utworzenia wspólnego obszaru strategicznego zakładającego ścisłą koordynację polityk zagranicznych. Miękka siła Europy mogłaby się połączyć z twardą siłą niemałego potencjału strategicznego Rosji. GW, 30.08.2010 r., „Związek Europy: ostatnia szansa?”
Te dwie wizje są w jawnym konflikcie. Pierwsza do ataku przystąpiła Rosja, nie ukrywając zbytnio swoich działań w Europie Środkowo-Wschodniej:
Rywalizując o wpływy w strefie naszego sąsiedztwa – w krajach zachodniej części postsowieckiej Wspólnoty Państw Niepodległych – nie tyle pomagaliśmy im rozwijać się, ale raczej wstawialiśmy sobie nawzajem kij w szprychy. Pojawiali się różni Juszczenkowie, z powodu których najpierw wyli Rosjanie, a potem także Europejczycy oraz Łukaszenkowie, z powodu których wyjemy razem, choć na próżno. j.w.
Kim są „różni Juszczenkowie”, o których Karaganow pisze już w czasie przeszłym, wiemy doskonale. Atak na Polskę połączony był z targiem z Amerykanami. Ostatni akord tej transakcji rozegrał się na kilka dni przed pogrzebem Lecha i Marii Kaczyńskich, na który miał przybyć prezydent Obama. Europa Zachodnia i Watykan otwarcie wezwały nas do pojednania z Rosją, a na czele naszego państwa stali już wyłącznie zwolennicy moskiewsko-berlińskiego kondominium. W takich realiach USA postanowiły czasowo oddać  pole i coś za to utargować. Afryka Północna była ceną za grę w golfa prezydenta USA podczas krakowskiego pogrzebu.
Od tego czasu jednak wiele się zmieniło. Bliski Wschód prawie już skonsumowano, strefa euro pogrąża się w coraz głębszym kryzysie, w Polsce narasta opór społeczny, a Jarosław Kaczyński jasno daje do zrozumienia, że oczekuje amerykańskiej pomocy – USA zaczynają więc ponownie otwartą grę o Rosję. Niedawno zagroziły Putinowi, by nie kandydował w najbliższych wyborach:
Joe Biden (wiceprezydent USA – przyp. red.) odwiedził Rosję 8 marca w drodze z Finlandii do Mołdowy. W Moskwie spotkał się z prezydentem Miedwiediewem i premierem Putinem oraz grupą przedstawicieli opozycji. Według Kasparowa Biden miał stwierdzić, iż odradzał Putinowi start w nadchodzących wyborach prezydenckich przeciwko Miedwiediewowi jako „niecelowy”, gdyż „Rosja jest nim zmęczona”. Owo zmęczenie miałoby narastać i „w sposób nieunikniony doprowadzić do wydarzeń analogicznych do zachodzących w świecie arabskim” – relacjonował słowa Bidena Kasparow. Niezalezna.pl, „USA stawiają na Miedwiediewa i grożą Putinowi”.
Amerykanie scenariusz arabski mają też w odwodzie w wojnie z Chinami. Oto kilka doniesień medialnych w sprawie tego konfliktu:
Siedem tygodni temu grupa wykształconych Chińczyków, którzy doskonale znają się na komputerach, zaczęła poprzez Internet rozsyłać odezwy do swoich rodaków. Wzywali do wyjścia na pokojowe demonstracje pod hasłami demokratyzacji. Chińskie władze zareagowały natychmiast. Policja uniemożliwiła młodzieży organizację zgromadzeń w miejscach publicznych.(…)
Kim są ludzie, którzy skrzykują za pomocą Internetu Chińczyków, wzywając do okazania sprzeciwu wobec władzy? Okazuje się, że jedna z „sieci” opozycjonistów liczy 20 osób. Prawie wszyscy nie skończyli jeszcze 30 lat. Dwunastu z nich działa z Korei Południowej, USA, Francji i innych krajów, osiem osób mieszka w Chinach. Grupa sama siebie określa mianem „inicjatorów chińskiej jaśminowej rewolucji”. Onet.pl
W dniu 30 marca 2011r. Chińska agencja Xinhua ostrzegła przed wywołaniem przez Stany Zjednoczone wojny. (…) Agencja przeprowadziła wywiad z Yang Bin – ekonomistą z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych. Yang podkreślił, że sytuacja w Stanach Zjednoczonych jest ciężka z uwagi na nierozwiązanie problemów toksycznych aktywów finansowych oraz wysokie bezrobocie.
Ekonomista wyraził zaniepokojenie gigantycznym zastrzykiem płynności dokonanym przez FED w czasie eskalacji kryzysu przekraczającym 2 bln dolarów. Wskazuje, że wykreowany przez FED dolar wypływa na rynki wschodzące i jest inwestowany w spekulacje na rynkach towarowych. Stany Zjednoczone eksportują w świat inflację.
Yang idzie jeszcze dalej w ocenie polityki amerykańskiej. Zarzuca Stanom Zjednoczonym wywoływanie napięć politycznych na świecie w celu zwiększenia ryzyka inwestycyjnego i wykreowania popytu na dolara jako bezpiecznej waluty w celu obrony pozycji dolara jako monopolistycznej waluty rezerwowej. Jednocześnie w ten sposób Amerykanie odwracają uwagę od bezprecedensowej kreacji pustych dolarów. W tym kontekście przywołuje zamieszki w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie oraz amerykańską eskapadę przeciwko Libii.
Ekonomista wzywa społeczność międzynarodową do wywarcia nacisków na Stany Zjednoczone w celu zakończenia kreacji dolarów chroniącej toksyczne aktywa finansowe Stanów Zjednoczonych. Emisja ta nosi w jego ocenie znamiona wojny finansowej nowego typu. urbas.nowyekran.pl
Dyrektor CIA Leon Panetta ostrzegł, że Chiny nasilają operacje wywiadowcze w USA za pomocą włamywania się do komputerów rządu i prywatnych korporacji i że Ameryce grozi „cybernetyczne Pearl Harbor”. (…) Dodał, że obawia się „cybernetycznego Pearl Harbor” – nawiązując do ataku Japonii na bazę amerykańskiej marynarki wojennej na Hawajach 7 grudnia 1941r., po którym USA wypowiedziały Japonii wojnę. onet.pl
Wygląda to na cichą III wojnę światową. I znowu, jak w ’39 pierwsze ofiary padły po naszej stronie.
Obama zdecydował się na majową podróż do Polski i odwiedzenie grobu Pary Prezydenckiej. Czy to tylko nic nieznacząca kurtuazja? Wątpię. Raczej jest to włączenie się do kampanii wyborczej w Polsce i pokazanie, że USA wraca do gry na tym obszarze. To dla nas z jednej strony bardzo pocieszające – jest szansa na uczciwe wybory, prawdę o Smoleńsku i powrót Jarosława Kaczyńskiego do władzy. Z drugiej strony musimy pamiętać, że nadal jesteśmy tylko pionkiem w grze wielkich mocarstw. USA może podniosą nas z kolan, ale dalej nie jesteśmy zdolni do samodzielnego chodzenia. Musimy się opierać na ich ramieniu.
Jeśli wykorzystamy tę międzynarodową koniunkturę i zrealizujemy projekt Lecha Kaczyńskiego – polityki jagiellońskiej , to jest nadzieja na autentyczną i trwałą niepodległość. W przeciwnym razie pozostaniemy nadal jakimś dominium – tym razem amerykańskim. Struktura podziału potencjalnych zysków z gazu łupkowego wskazuje, niestety, na ten drugi scenariusz…
Z ostatniej chwili: B. Obama i H. Clinton uczcili święto Konstytucji 3 Maja. Obama zapowiedział: „Oczekuję pogłębienia trwałych więzi między Polską a USA, kiedy odwiedzę Warszawę pod koniec tego miesiąca”. SA zabiły bin Ladena na terytorium Pakistanu (sąsiad Chin) bez pytania kogokolwiek o zgodę.
po korekcie

Poprzedni artykułUROK WATYKANU
Następny artykułUwaga trucizna!