Pastor Paweł Chojecki
Jak trafnie zauważył Stefan Kisielewski, socjalizm bohatersko walczy z problemami nieznanymi w innych ustrojach. Niestety, muszą z nimi walczyć także zwykli ludzie, szczególnie gdy chcą żyć w zgodzie z własnym sumieniem.
Jakiś czas temu znajomy z innego kościoła zadał mi pytanie: „Co mam zrobić, jeśli przychodzi klient i chce kupić towar bez faktury VAT?”. Pomijając na razie bezpośrednią odpowiedź, chciałbym podzielić się uwagą ogólną.
W naszych zborach czy kościołach słyszymy wiele dobrych rzeczy na temat posłuszeństwa Jezusowi, świętości życia chrześcijańskiego, potrzeby zaparcia się siebie i oddawania chwały Bogu. Człowiek żyje jednak w konkretnej rzeczywistości, wśród codziennych, przyziemnych problemów i często czuje się osamotniony w walce o “wierność w małym”. Wielu chrześcijan, nie umiejąc właściwie rozsądzić codziennych problemów kreowanych przez wszechobecne biurokratyczne państwo, miota się pomiędzy skrajnościami. Jedni przyjmują z pozoru łatwe rozwiązanie legalistycznego posłuszeństwa władzy państwowej WE WSZYSTKIM. Drudzy łamią się i z poczuciem grzechu przestępują rządowe rozporządzenia. Jeszcze inni w beztroskiej niefrasobliwości płyną z prądem powszechnej nieuczciwości i nie zawracają sobie głowy „takimi marginalnymi problemami”. Czy jest lepsze wyjście z tej sytuacji? Tak, nie jest ono jednak proste. Wymaga od człowieka podjęcia wysiłku wewnętrznej samooceny, głębokiej refleksji nad Biblią i odwagi w ponoszeniu konsekwencji swoich wyborów. Nie muszę dodawać, że zarówno pragnienie, jak i moc do realizacji takiej postawy życiowej pochodzi tylko i wyłącznie od samego Jezusa (Fil. 2:13).
KORUPCJA
Czy wiedzą Państwo, na czym polega strajk włoski? Otóż jest to szczególny rodzaj strajku nieznany poza biurokratycznym socjalizmem. Polega on na tym, że pracownicy drobiazgowo wykonują wszystkie zalecenia pracodawcy. Powie ktoś: „Toż to sytuacja wymarzona! Każdy pracodawca by sobie tego życzył”. Człowiek tak myślący zdradza niepokojące objawy normalności. Sytuacja nie jest jednak normalna, gdy państwo jest pracodawcą legionów urzędników uzbrojonych w przepastne tomy (często wzajemnie się wykluczających) przepisów regulujących najdrobniejsze aspekty życia obywateli. Kiedy więc biurokraci chcą większych poborów, wystarczy, że zaczną pracować zgodnie z państwowymi wytycznymi. Kraj zamiera wtedy w paraliżu niemożności szybkiego załatwienia czegokolwiek.
Ludzie są jednak jeszcze trochę myślący – nawet urzędnicy! Dlatego do rządowych przepisów podchodzą z przymrużeniem oka czy zdrowym rozsądkiem. Jeśli stale i wobec wszystkich petentów prezentują taką postawę, to wyróżniając się z otoczenia kolegów, szybko zostaną namierzeni i poświęceni w walce o „państwo prawa”. Zresztą, kto im uwierzy, że robili to bezinteresownie?? Tu dochodzimy do zasygnalizowanego wcześniej zjawiska – korupcji. Zdecydowana większość kadry pasożytniczej bez trudu orientuje się w sytuacji – przy odrobinie dobrej woli można przecież upraszczać ludziom życie, przyśpieszając procedury, lekceważąc bzdurne zarządzenia lub wybierając akurat te korzystne dla petenta. Ale przecież coś się za to należy! Nieprawdaż!? I tak czy w „realnym” socjalizmie PRL-u, czy w różowo-błękitnym postpeerelu obie strony, petent i urzędnik, żyją sobie w idyllicznej symbiozie. Dzięki temu państwo jakoś funkcjonuje, bo jak mawia Janusz Korwin-MIkke: „korupcja to smar w socjalistycznej machinie”. Wspaniale oddał to Jerzy Stuhr w filmie „Pogoda na jutro”, komentując sposób załatwienia urzędniczego kwitu w nowej Polsce: „Tu się przynajmniej nic nie zmieniło…”
Jak w takiej sytuacji ma się zachować uczeń Jezusa? Biblia mówi jasno: „przekupstwo gubi serce” (Kazn. 7:7); „kto nienawidzi łapówek, będzie żył” (Przyp. 15:27). Problem w tym, że wtedy łapówki służyły głównie dwom celom: osiągnięciu „sprawiedliwego” wyroku w sądzie (np. II Mojż. 23:8) oraz doprowadzeniu do niewykonania słusznego prawa – „Bezbożny przyjmuje łapówki ukradkiem, aby wykrzywiać ścieżki prawa” (Przyp. 17:23). O ile i dzisiaj trzeba jasno potępić pierwszy przypadek użycia przekupstwa, to co zrobić w sytuacji, gdy służy ono niewykonaniu niesprawiedliwego (niesłusznego) prawa? Co zrobić, gdy od łaskawości urzędnika zależy los twojej firmy, możliwość budowy domu, wykonywania zawodu, itp.?
Tutaj musimy sobie postawić kilka pytań: Czy mogę poradzić sobie bez pozytywnego załatwienia tej sprawy? Czy jest to sprawa kluczowa dla mojego życia, czy też da się to obejść lub przeczekać? Jeśli nie jest to sprawa „gardłowa”, zawsze powinniśmy zrezygnować z „socjalistycznego smaru”. W innym wypadku myślę, że mamy wolność ograniczoną jedynie naszym sumieniem poddanym Duchowi Świętemu, szczególnie jeśli łapówka ma uratować jakąś wyższą wartość niż moja osobista prawość. Przykładowo: jestem właścicielem firmy zatrudniającej dziesięć osób w rejonie dużego bezrobocia, a przychodzi urzędnik i mówi, że sufit w hali produkcyjnej jest o 10 cm za nisko – nie spełnia norm (autentyczne!).
Piszę te słowa z wahaniem, mając obawę, by nie były dla kogoś usprawiedliwieniem czy zachętą do wejścia na drogę „łatwiejszego” funkcjonowania w biurokratycznej rzeczywistości. Mam jednak nadzieję, że tego typu rozważania interesują tylko ludzi o prawym sercu, którzy brzydzą się łapówkami (i tylko tacy dotrwali w lekturze do tego miejsca). Osobiście proszę Boga, bym nigdy nie musiał stanąć wobec takiego dylematu. Dotychczas, będąc w zbliżonych okolicznościach, udawało mi się przekonać słownie „człowieka po drugiej stronie barykady”, by postąpił słusznie, a nie „zgodnie z literą” durnych przepisów. Być może tak właśnie Bóg chroni swoje dzieci… Jednakże po wysłuchaniu wielu historii ludzi nękanych urzędniczą bezdusznością nie potępiam już „na wejściu” kogoś, kto tak przymuszany dałby łapówkę.
Dostrzegając poważny moralny problem i negatywne skutki duchowe takiej sytuacji, z oddaniem włączyłem się w legalną walkę polityczną przeciwko „opiekuńczemu” modelowi państwa okupacyjnego, jakim jest socjalizm. Do tej walki nawołuję też wszystkich chrześcijan, bo w socjalizmie najgorzej mają zawsze ludzie uczciwi. Ten ustrój wręcz programowo dąży do łamania ludzkich sumień i upodlenia nas. Gdy państwo chce się nami opiekować, nikt nie jest bezpieczny! Tylko osoba nieodpowiedzialna bądź ślepa (by nie powiedzieć wprost: głupia) może w takiej sytuacji żyć mottem: „ja tam nie mieszam się do polityki”…
UCIEKAJĄC PRZED VAT-em
Czas świąteczno-noworoczny tradycyjnie był wielkim żniwem dla taksówkarzy. Ostatnio sytuacja się zmieniła. Oto jak tłumaczy ją pan Robert Biedrzycki, prezes warszawskiej korporacji Super Taxi: „Część taksówkarzy uznała, że przez te dwa tygodnie zarobi netto 600-700 zł. Gdyby musieli zostać VAT-owcami i odprowadzać 7-procentowy podatek, to w przyszłym roku straciliby 1300 zł” (cytat za Gazeta.pl). Niewtajemniczonym wyjaśnię, że każdy przedsiębiorca w PRL-bis po przekroczeniu rocznego przychodu na poziomie 40000 zł (czyli 3300 zł miesięcznie przychodu, a nie dochodu – może nawet mieć stratę!!) musi zacząć od przyszłego roku płacić dodatkowy podatek VAT, którego uciążliwość nie polega tylko na samej wysokości, ale na ogromnej biurokracji spadającej na firmę i odpowiedzialności karno-skarbowej za najdrobniejsze niedociągnięcie. Efekt – na taksówkę trzeba czekać ponad 20 min, kierowca nie zarobił kilkuset złotych, a państwo dostanie mniejszy podatek dochodowy. Podobne dylematy mają wszyscy drobni przedsiębiorcy. Za kilka miesięcy państwo weźmie się za dorożkarzy (to niestety nie żart…). Jeśli więc przekroczenie tej magicznej kwoty 40 tysięcy zł przynosi straty wszystkim zainteresowanym (klientowi, przedsiębiorcy i skarbowi państwa), to czy moralne jest zaniżenie przychodów, by uniknąć VAT-owskiej gilotyny? Rozsądźcie Państwo sami – mnie przyszło to bez trudu… (Proszę tylko zauważyć, że nie występuję tutaj przeciw płaceniu podatku VAT w ogólności, a tylko w zarysowanej sytuacji).
PODATKI
Nie da się nie zauważyć w Biblii nakazu: Oddawajcie każdemu to, co mu się należy; komu podatek, podatek (Rzym. 13:7). Na tej podstawie wielu chrześcijan utrzymuje, że należy płacić władzy państwowej KAŻDY podatek, jakiego sobie zażyczy. Czy jednak to słuszny wniosek? Czy np. moralnym była skrupulatność w dostarczaniu Niemcom kontyngentów, które szły na niszczenie Polski i innych państw? Czy moralne jest zapłacenie podatku od dochodu w wysokości 105% jego kwoty?? (Taka „socprzyjemność” spotkała znaną skandynawską pisarkę Astrid Lindgren po otrzymaniu nagrody za twórczość; przestała wtedy być lewicowa…). Jak widać, opisuję sytuacje rzeczywiste, w których trudno zastosować prostą zasadę: „każą płacić, płacę”. Co ciekawe, sama Biblia podsuwa pewne wątpliwości wobec takiej postawy. Weźmy na przykład słynną scenę kuszenia Jezusa pytaniem: „Czy należy płacić podatek cesarzowi, czy nie?” (Mat. 22:17 nn). Jezus nie odpowiedział prostym „Tak”. Odwołał się do konieczności oceny: „Oddawajcie więc, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co Bożego, Bogu”. Podobna myśl pojawia się w cytowanym na wstępie tekście: to, co mu się należy (Rzym. 13:7). W wersecie wcześniejszym apostoł Paweł pokazuje powód płacenia podatków: Dlatego też i podatki płacicie, gdyż są sługami Bożymi po to, aby tego właśnie strzegli. Czegóż to ma strzec władza państwowa?
Rządzący bowiem nie są postrachem dla tych, którzy pełnią dobre uczynki, lecz dla tych, którzy pełnią złe. Chcesz się nie bać władzy? Czyń dobrze, a będziesz miał od niej pochwałę (Rzym. 13:3).
Należy zadać sobie pytanie: dla kogo jest postrachem rząd obecnej RP? Czy dla bandytów, złodziei i morderców, czy dla uczciwych ludzi? Niestety dla jednych i drugich. Dzisiaj każdy najuczciwszy przedsiębiorca nie może być pewien, że nie załomoce do jego drzwi (także nocą, także z kolbą pistoletu…) kontrola skarbowa, która każdego może zrujnować – w majestacie czegoś, co z nieznanych mi względów nazywa się PRAWEM. Przykład Pana Kluski jest najbardziej medialnie znany, ale ile tysięcy ludzi wykończyli ci współcześni okupanci, nikt nie wie dokładnie. Dopiero od niedawna dowiadujemy się o strasznej skali i niesprawiedliwości tego zjawiska.
Czy rodzice mogą spać spokojnie bez obawy, że następnego dnia opieka społeczna wraz z policją nie porwie ich dzieci i nie umieści w kryminogennej „izbie dziecka”? Wystarczy donos sąsiada, nieposyłanie dziecka do przymusowej, publicznej szkoły czy oskarżenie o pedofilię. Cóż z tego, że takie przykłady są jeszcze odosobnione – „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy” – chełpią się lewacy. Dziś oglądasz to w telewizji i współczujesz ofiarom. Pozostań bierny, a kiedyś staną u Twych drzwi…
Jak więc z płaceniem podatków? Oczywiście do takiego państwa nie warto się dokładać. Rozwiązanie najprostsze – używać wszelkich legalnych sposobów, by wpłacać JAK NAJMNIEJ do kasy Molocha – wydaje się oczywiste. Dziwi tu postawa legalistów typu Roman Kluska, który choć mógł zgodnie z przepisami nie zapłacić wielomilionowego podatku, wynajął drogich prawników, by znaleźli sposób na jego uiszczenie. By nie stać pod zarzutem chciwości, mógł przecież przeznaczyć te pieniądze na jakiś szlachetny cel.
Otwarta pozostaje jeszcze sprawa zaniżania wysokości podatków w sposób niezgodny z obowiązującymi przepisami. Za takim rozwiązaniem przemawiają wcześniej zasygnalizowane względy oraz ogromna zachłanność niemiłościwe nam panujących (zabierają nam ponad 80% naszych zarobków!). Warto zaznaczyć, że nie jest ona moralnie obojętna – kraj tak uciskany stacza się ku nędzy. Im mniej rozumu ma książę, tym okrutniejszym jest zdziercą (Przyp. 28:16) – ostrzega Salomon.
Przeciw takiemu łamaniu przepisów przemawia fakt korzystania z pewnych usług państwa, które są nam niezbędne (np. wojsko, policja, sądy). Rozwiązaniem mogłoby być ograniczenie apetytu okupanta do maksymalnego poziomu 10% naszych dochodów – nawet Bóg, dawca wszystkiego, nie żądał od Izraelitów więcej…
NA CZARNO
Co jest lepsze: prowadzić zakład, zatrudniając przynajmniej część pracowników nieoficjalnie, czy zamknąć go i samemu ustawić się w kolejce po zasiłek? Myślicie Państwo, że to problem przesadzony, nierzeczywisty? Otóż w dobie konkurencji tanich towarów z Azji nie opłaca się już w Polsce legalna produkcja w bardzo wielu dziedzinach (odzież, zabawki, obuwie, art. biurowe, elektronika). Z każdym dniem naszego socjalizmu sytuacja będzie się pogarszać. Wielkie koncerny przenoszą sobie po prostu produkcję do Chin, a co ma zrobić mały przedsiębiorca zatrudniający dwie czy trzy szwaczki i nierzadko zarabiający na czysto mniej od nich? Na podbój Dalekiego Wschodu go nie stać. Może jedynie przejść do szarej strefy…
Dla kogo najbardziej dotkliwe jest państwo socjalne? Dla uczciwych i biednych! Jego zwolennicy będą Was bałamucić, że wprowadzają je dla dobra najbiedniejszych. Oni to robią dla siebie (albo są ślepi na fakty, co chyba jest gorsze)!
BEZ FAKTURY
Co ma zrobić sprzedawca wobec propozycji transakcji z pominięciem wystawienia faktury VAT? Jest to przestępstwo karno-skarbowe. Jeśli jednak odmówi, klient pójdzie do konkurencji i wszystko załatwi. Nasz sprzedawca straci zysk tylko dlatego, że chciał być posłuszny władzy. W wypadku większej ilości takich klientów może nawet nie wytrzymać konkurencji i zbankrutować. US-mani wiedzą doskonale, do czego skłoni się większość obywateli, dlatego rozsyłają tajnych agentów dokonujących zakupów kontrolowanych bez faktury czy paragonu. Dodatkowo morale naszego narodu owocuje tysiącami donosów, gdzie brat bezinteresownie, z czystej zawiści, sprzedaje brata socjalistycznemu okupantowi.
Z punktu widzenia moralnego nie ma problemu – sprzedawca czy przedsiębiorca nie jest poborcą podatkowym! Ponadto gdy nie doliczy VAT-u, sam często będzie musiał go zapłacić za klienta (tak skonstruowano system). W myśl PRAWA staje się jednak przestępcą…
ŁAMIĄC ZAKAZ
Idąc w Tatrach piękną ścieżką po hali, widzisz wokół dorodne jagody. Już masz ochotę ich zakosztować, ale uważaj! Możesz być obserwowany lornetką przez strażnika parku. To, co planujesz, jest złamaniem PRAWA! Co innego, gdy zrobi to niedźwiedź, kozica czy inne bydlę. Ty, zjadając garść jagód, zakłócisz EKOSYSTEM!
Tego typu durnych przepisów jest w naszym kraju mnóstwo: obowiązek posiadania samochodowej apteczki, której skuteczność wystarczy przy otarciach czy bólach brzucha, szerokie na 90 cm drzwi ubikacji w mieszkaniu w bloku, zakaz ostro zakończonych płotów, każdy pies na smyczy i w kagańcu, zakaz maku na polu czy w ogródku, zakaz wypicia piwa w miejscu publicznym, zakaz pracy dzieci, zakaz wlewania do baku oleju opałowego i wiele, wiele innych.
Osobiście mam głęboko w poważaniu tego typu ingerencje osób trzecich w moje prywatne życie, ale jednocześnie muszę być gotowy na ponoszenie konsekwencji obrony mojej wolności, gdy trafię na twardogłowego służbistę…
AUTORYTET NAUCZYCIELA
W dawnych czasach wpajano dzieciom szacunek do nauczycieli. Sam byłem tego uczony. Ale takie podejście w rzeczywistości publicznej szkoły ma i swoje ciemne strony. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nauczyciele tzw. przedmiotów humanistycznych oraz biologii i geografii wpajają naszym dzieciom przekonania szkodliwe i wrogie naszemu systemowi wartości. Większość robi to bez specjalnego przekonania, ale trafiają się pasjonaci. Sam widziałem nauczycielkę prowadzącą całą klasę przebraną w niebieskie unijne podkoszulki na spotkanie z Millerem przed referendum w sprawie uniowstąpienia. Ilu nauczycieli z oddaniem przekonuje nasze dzieci, że opis biblijnego stworzenia jest fałszywy, materia trwa wiecznie, życie powstało z przypadku, a człowiek od małpy? Ilu polonistów prowadzi bzdurne lekcje o wyższości buntu nad posłuszeństwem Bogu na przykładzie Hioba i Abrahama? Budując zaufanie do nauczycieli, wystawiamy nasze pociechy na pastwę manipulacji. Ale jak uczyć szacunku do kogoś, kto naucza głupot lub jest unijnym zaprzańcem?!
Oczywiście te problemy nie istniałyby, gdyby szkoła była dobrowolna i prywatna, a rodzice decydowaliby, czego uczy się ich dziecko. A tak musimy ciągle zmagać się z problemami nieznanymi w normalnych ustrojach.
Może więc rzeczywiście nasza cywilizacja zmierza ku końcowi. Może już niedługo, jak opisuje Apokalipsa, człowiek prawy i wierzący w biblijnego Jezusa, a nie w jakąś Jego ekumeniczną karykaturę, będzie wrogiem publicznym nr 1.
Megakosciol iPP nr 17, grudzień 2005