Pastor Paweł Chojecki
Znajdujemy się na potężnym wirażu dziejów – mamy za sobą dwie wojny światowe i okres tzw. zimnej wojny. Światowi przywódcy mówią o nadchodzącym czasie globalnego pokoju i bezpieczeństwa. Receptą ma być wygaszenie wszystkich konfliktów narodowościowych i religijnych. Takiego globalnego eksperymentu świat nie przeżył od czasów oświeconej dyktatury Nimroda – powszechnie znanej jako budowanie wieży Babel. Owszem, wielu próbowało – ostatnio towarzysze Adolf i Józef, którym na szczęście Bóg nie pozwolił się dogadać – ale dość szybko odchodzili w niebyt wraz ze swoimi ambitnymi planami.
Tym razem świat ma jednak duże szanse na zrealizowanie odwiecznych ideałów humanizmu. Przygotowania prowadzono powoli, momentami prawie niezauważalnie, od wielu lat.
Reklama UE: Europa – wiele języków jeden głos
Konflikty narodowościowe postanowiono rozwiązać poprzez likwidację państw narodowych oraz ukształtowanie nowej doktryny patriotyzmu – regionalnego i globalnego. Modelowym tego przykładem jest gwiazda lat 80. Kora Jackowska, która powiedziała:
– Dziś inaczej pojmuję patriotyzm. (…) Mogę się czuć obywatelką Europy, naszej planety i cieszyć się z różnorodności, a nie bronić jednego narodu, rasy, religii. Rzp 2-4.05.br.[2008]
Jak jednak pokonać konflikty religijne? Jeden z Ojców zjednoczonego świata, Słońce Narodów, zaproponował ostateczne rozwiązanie problemu – fizyczną likwidację staroświeckich wierzeń i zabobonów oraz wprowadzenie na ich miejsce oświeconego ateizmu. To rozwiązanie miało jednak pewne wady. Po pierwsze: opór materii – wielu wybierało śmierć wraz ze swoją religią. Po drugie: zdecydowana większość wybierała dostosowanie tylko zewnętrzne. Po trzecie: u ludzi sprzedających swoje ideały ze strachu lub dla chęci zysku trudno było wykrzesać entuzjazm dla nowej idei. W zdecydowanej większości stawali się biernymi i apatycznymi wyrobnikami lub karierowiczami. Prawdziwych, ideowych i misyjnych ateistów było (i jest) jak na lekarstwo. Cóż począć?
Trzeba było stworzyć swoistego mutanta, który zapewni ludziom komfort wiary religijnej, a jednocześnie uczyni z nich aktywnych realizatorów iście bezbożnych celów pożytecznych dla budowania Imperium. Podwaliny ideowe dla nowej wiary położył luterański teolog Rudolf Bultmann. Jego dziwaczne idee zyskały rozgłos w dużej mierze dzięki tow. Adolfowi, który wszystkich oddanych Bogu pastorów i teologów pozamykał w obozach. Taki klimat nie sprzyja wolnej dyskusji filozoficznej… Bultmann, praktycznie bez większego sprzeciwu swoich kolegów po fachu, zaczął więc propagować nowe chrześcijaństwo bez … Jezusa i Jego Słowa. Oczywiście nie zrobił tego za pomocą ataku frontalnego. Za punkt odniesienia przyjął dogmat filozofii egzystencjalnej – liczy się tylko tu i teraz człowieka. Chrześcijaństwo ma więc sens o tyle, o ile pomaga człowiekowi radzić sobie z codziennym życiem. Trzeba więc usunąć z Biblii wszystko, co przeszkadza w doczesnej szczęśliwej egzystencji. Trzeba zastąpić historycznego Jezusa Biblii, który jako jedyny oferuje zbawienie, wzywa do naśladowania i całkowitego ufania Słowu Boga, „Chrystusem” mojego wyobrażenia, „Chrystusem wiary”, który dobrodusznie pomaga ludziom i czyni ich życie przyjemniejszym. Pismo Święte nie jest dla Bultmanna nieomylnym, bezbłędnym, siedemkroć oczyszczonym (Ps12,7) i niezmiennym słowem Boga, ale zbiorem mitów, które możemy dowolnie interpretować, szukając inspiracji najbardziej pasującej do współczesnych realiów życia i naszego doświadczenia. Po ponad sześćdziesięciu latach podstępne herezje Bultmanna są podstawą nauczania zdecydowanej większości szkół teologicznych. Wystarczy więc posłać pastora (lub młodego kandydata) na Chrześcijańską Akademię Teologiczną, Ewangelikalną Wyższą Szkołę Teologiczną czy Wyższe Baptystyczne Seminarium Teologiczne w Radości (by wymienić polskie placówki tego typu), by później co tydzień słuchać w kościele bultmannowskiego bajdurzenia zamiast zdrowej, przemieniającej życie i kierującej nasze myśli „ku górze” nauki historycznego Jezusa. (Tylko nieliczni oprą się sile takiej indoktrynacji i pokusie profitów – osobiście mam zaszczyt znać tylko jednego takiego brata w Chrystusie, Marka Handrysika, który na ostatnim roku swojej teologicznej edukacji we wrocławskim seminarium BST (obecnie EWST) zrezygnował ze studiów i zdobycia tytułu naukowego, którego musiałby się wstydzić – jego świadectwo znajduje się w iPP, nr 37, sierpień 07’)
O ile za Hitlera udało się wypromować teologię podminowującą i skutecznie niszczącą protestantyzm, to katolicyzmem zajęli się po wojnie towarzysze sowieccy. Znając próżność, pychę i zachłanność katolickiego kleru, nasączyli go swoją agenturą. Od czasu J23 mieli decydujący wpływ nawet na wybór kolejnych papieży. Mit o rzekomym pokonaniu komunizmu przez JP2 jest tyle samo wart, co ten o heroicznej walce Wałęsy, który również „pokonał” w Polsce komunę. Watykan stanął przed jasnym wyborem – albo dostosujemy się do „potrzeb duchowych” budowniczych światowego imperium i stajemy się nadworną religią panującą rządu światowego, albo schodzimy do katakumb. Akurat w przypadku katolicyzmu wierność Pismu Świętemu nie stanowiła przeszkody w ułożeniu się z nowymi mocodawcami, ponieważ już tradycyjnie religia ta dowolnie zmieniała jego naukę podług bieżącej potrzeby (kult posągów i obrazów, wykreślenie drugiego przykazania, kult „przeistoczonego” opłatka, celibat księży i konieczność ich pośrednictwa w relacji z Bogiem, zakaz czytania Biblii w językach narodowych, odrzucenie wystarczalności Ofiary Jezusa dla zbawienia człowieka – by wymienić tylko te najważniejsze). W religii rzymskiej problemem były dogmaty. Zwołano więc Sobór Watykański II, który stworzył podstawy doktrynalne do zmian katolickiego stanowiska. (Pracowicie uwijał się przy nich młody kardynał z Polski Wojtyła.) Stworzono więc społeczną naukę kościoła o „sprawiedliwości społecznej”, którą najtrafniej opisał Stanisław Michalkiewicz jako „specyficzny iloraz teorii naukowej i bzika”. W rzeczywistości nauka ta nadaje socjalizmowi pozór moralności oraz otwiera drogę do dominacji globalnych instytucji nad rządami państw. Stąd wizyty papieży na forum ONZ, stąd polityczni doradcy w Watykanie zaangażowani w budowę Imperium – Brzeziński doradzał Wojtyle, a Ratzingera kontroluje Kissinger, stąd usłużne deklaracje legitymizujące Nowy Światowy Porządek: „Jeśli państwa nie są w stanie zagwarantować praw człowieka”, społeczność międzynarodowa „ma obowiązek interweniować środkami prawnymi przewidzianymi w Karcie Narodów Zjednoczonych i za pomocą innych instrumentów międzynarodowych”. Jeśli jej interwencja jest oparta na zasadach stanowiących podstawę ładu międzynarodowego, „nie powinna być traktowana jako ograniczanie czyjejś suwerenności”. B16 w ONZ 18.04.08 Interia.pl
Na zmianie kościelnej doktryny politycznej oczywiście się nie skończyło. Trzeba było zaatakować wyjątkowość chrześcijaństwa. Symboliczny popis nowej doktryny w praktyce dał dopiero JP2, „modląc się” w Asyżu (1986r.) o pokój dla świata w towarzystwie wszelkiej możliwej szamańsko-kapłańskiej klienteli.
Polityczni architekci rządu światowego wywiązują się jak na razie ze swojej części zobowiązań – sypią Watykanowi obficie z koryta publicznego pieniądza, dając unijne dopłaty rolnicze (i nie tylko) i dyskretnie zapewniając wsparcie ideologiczne, by zagwarantować mu rolę siły przewodniej na mapie religijnej Nowego Świata. Oto protestant Tony Blair odkrył w sobie religijne powołanie, założył fundację Faith (Wiara) mającą na celu pomoc w budowaniu „wiary przyszłości”, przechodząc jednocześnie na katolicyzm. Michaił Gorbaczow, wykonawca wschodniej części planu wynikającego z doktryny konwergencji (postulującej konieczność ujednolicenia socjalizmów Wschodu i Zachodu poprzez poluzowanie na Wschodzie i przykręcenie na Zachodzie), doznał „niezwykłego” religijnego uniesienia akurat w Asyżu, gdzie poznał nowego Chrystusa: „Święty Franciszek jest dla mnie drugim Chrystusem, innym Chrystusem”. Onet.pl 21.03.08 Cerkiew prawosławna widzi nadchodzące niebezpieczeństwo i pręży muskuły – notorycznie odmawia wizy rzymskiemu papieżowi, a ostatnio nawet odmówiła publicznie wspólnych modłów: „Rosyjska Cerkiew Prawosławna nie będzie brać udziału w modlitwach z Kościołami innymi niż prawosławne”. Aleksander Wasiutin w imieniu Patriarchatu Moskiewskiego, Interfax
Nie należy jednak mieć złudzeń – będąc na pasku Kremla, w odpowiednim momencie przyłączy się do rzymskiego rydwanu.
Watykan od dłuższego czasu nie ma już żadnego znaczącego przesłania dla przeciętnego człowieka. Najsławniejszy współczesny papież nie pozostawił w jego pamięci niczego prócz reklamy kremówek. Nowy gra na dwie strony – katolikom sfrustrowanym zbyt szybkim postępem ma do zaoferowania jedynie powrót do średniowiecznych rytuałów (msza trydencka), by uciszyć ich strach przed „nowym”, podczas gdy jednocześnie nawołuje do realizacji milenijnych celów, które wyznacza światu nie Bóg, ale… ONZ: „Zniesienie nierówności w podziale dóbr, rozszerzenie dostępu do wychowania, wspieranie wzrostu i zrównoważonego rozwoju oraz ochrona środowiska to wielkie „imperatywy” naszych czasów, które wymienił Benedykt XVI w przemówieniu do uczestników plenarnego posiedzenia Papieskiej Akademii Nauk Społecznych”. kosciol.pl
Tu właśnie spotykają się drogi wszystkich krzewicieli religijnego postępu – nie obiektywna prawda, nie historyczne fakty, nie Słowo Boga wyznacza imponderabilia nowej wiary, a jej skuteczność w rozwiązywaniu codziennych i zarazem globalnych problemów współczesnego świata. Chrześcijanie mają w niej miejsce tylko wtedy, gdy zrezygnują z głoszenia piekła jako uniwersalnej kary za grzech, gdy zrezygnują z głoszenia historycznego Jezusa, który jako jedyny bezgrzeszny dał dobrowolnie swoje Życie na okup za nasze grzechy, gdy zrezygnują z głoszenia konieczności nawrócenia się i zaufania Jezusowi jako jedynemu prawdziwemu Zbawicielowi i Bogu. Jedynie takie wykastrowane chrześcijaństwo koncentrujące się wyłącznie na „rozwoju osobowości” czy pomocy humanitarnej i edukacji ma rację bytu w Nowym Imperium. Jedynozbawczość Jezusa czy wyjątkowość objawionego Słowa Boga to herezje według nowej wiary. Ich wyznawcy to niebezpieczni fundamentaliści, którzy już niebawem zostaną okrzyknięci wrogami postępu i spokoju społecznego, niebezpiecznymi wichrzycielami i rozsadnikiem kłamstw przywołujących stare demony nienawiści religijnej. Już dziś szkoli się tzw. duchownych do walki z nami. Na uczelniach teologicznych rozpracowuje się „naukowo” metody skutecznego zwalczania fundamentalizmu w łonie chrześcijaństwa (mały przykład: pastor Jedynak z Kościoła Wolnych Chrześcijan raczył popełnić pracę magisterską pod kierunkiem „profesora” T. Zielińskiego pt. „Przejawy mentalności fundamentalistycznej w wolnych Kościołach protestanckich w Polsce. Diagnoza i propozycje duszpasterskie”). To dopiero początek łagodnych form perswazji – niebawem przejdziemy na wyższy stopień resocjalizacji….
Czym jednak skończy się krzewienie nowej wiary? Nie ma ona przecież obiektywnych, niezmiennych prawideł, a jej prawdziwym obiektem kultu nie jest Bóg, ale człowiek i jego powodzenie w ziemskim życiu. Co się stanie, gdy świat będzie nadal się globalizował, jednoczył i starał wspólnymi siłami rozwiązywać globalne zagrożenia? Co będzie, gdy te sztucznie wygenerowane przez socjalistyczne Imperium problemy zagrożą całemu światu (przykład ostatniego wzrostu cen żywności spowodowany ekologiczną presją na produkcję biopaliw ze zbóż i roślin oleistych)? Co będzie, gdy głód, upadek obecnego systemu walutowego, epidemie nowych, odpornych na leczenie chorób czy inne plagi zagrożą ludzkości? Co wybierze ludzkość, gdy wielcy tego świata ogłoszą, że jedynym rozwiązaniem jest globalna centralizacja i totalna kontrola nad światem? Jak zareaguje ludzkość ukształtowana na nowej wierze gloryfikującej nieubłagany postęp i życie wieczne na ziemi, gdy zostanie skonfrontowana z wybitnym mężem opatrznościowym, który ma recepty na wszelkie bolączki codzienności i bezpieczną przyszłość świata? Czy zawierzy mu swoją przyszłość? Przykład Niemiec pokazuje, jak o to łatwo. Kraj pogrążający się w duchowej, moralnej i gospodarczej zapaści uznał w Hitlerze męża opatrznościowego i powierzył swój los, oddając mu wręcz bałwochwalczą cześć. Kolejna odsłona tego dramatu nie ograniczy się już do jednego narodu…
A ów niegodziwiec przyjdzie za sprawą szatana z wszelką mocą, wśród znaków i rzekomych cudów, i wśród wszelkich podstępnych oszustw wobec tych, którzy mają zginąć, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, która mogła ich zbawić. 2 Tes. 2:9-10
I nic dziwnego; wszak i szatan przybiera postać anioła światłości. Nic więc nadzwyczajnego, jeśli i słudzy jego przybierają postać sług sprawiedliwości; lecz kres ich taki, jakie są ich uczynki. 2 Kor. 11:14-15
Niechaj was nikt w żaden sposób nie zwodzi; bo nie nastanie pierwej, zanim nie przyjdzie odstępstwo i nie objawi się człowiek niegodziwości, syn zatracenia, przeciwnik, który wynosi się ponad wszystko, co się zwie Bogiem lub jest przedmiotem boskiej czci, a nawet zasiądzie w świątyni Bożej, podając się za Boga. Czy nie pamiętacie, że jeszcze będąc u was, o tym wam mówiłem? 2 Tes. 2:3-5
I cała ziemia szła w podziwie za tym zwierzęciem. Obj. 13:3
Jak się bronić – dodatek dla uczniów Jezusa.
Tu się okaże wytrwanie i wiara świętych.
1. Trwaj w prawdziwym Jezusie! Kształtuj swoje przekonania, opierając się na Jego Słowie, a nie na ludzkich naukach czy bultmannowskich baśniach.
2. Przyłącz się do wiernego Jezusowi kościoła.
3. Jeśli nowa wiara zainfekowała już twój kościół/zbór, stań do walki o jego czystość. Uzbrój się jednak myślą, że nie będzie to walka na żarty. Pogódź się z tym, że zostaniesz obwołany wichrzycielem, czarną owcą, sekciarzem itp., że zostaniesz oskarżony o brak miłości, pychę nieduchowość, chorobę nienawiści. W tej walce stracisz wielu, których uważałeś za przyjaciół, przeżyjesz rozczarowania i zawiedziesz się na ludziach. Twój kościół może doświadczyć podziału, za który zostaniesz obwiniony Ty, a nie grzesznicy i zdrajcy, którzy do niego wniknęli.
4. Odpowiedz sobie na podstawowe pytanie – komu chcesz służyć i od kogo dostać pochwałę? Masz wybór: kompromis, pozorna wspólnota, pełna micha i „święty” spokój oraz mały (ale uwierający) wyrzut sumienia albo ciągła walka, braterstwo broni, ale i niewygody z wojownikami Chrystusa, czyste sumienie i, co najważniejsze, pochwała od prawdziwego Wodza: Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego. Mat. 25:23
Czy ten list mógłby zostać zaadresowany do Twojego Kościoła/Zboru?:
A do anioła zboru w Filadelfii napisz: To mówi Święty, prawdziwy, Ten, który ma klucz Dawida, Ten, który otwiera, a nikt nie zamknie, i Ten, który zamyka, a nikt nie otworzy. Znam uczynki twoje; oto sprawiłem, że przed tobą otwarte drzwi, których nikt nie może zamknąć; bo choć niewielką masz moc, jednak zachowałeś moje Słowo i nie zaparłeś się mojego imienia. Oto sprawię, że ci z synagogi szatana, którzy podają się za Żydów, a nimi nie są, lecz kłamią, oto sprawię, że będą musieli przyjść i pokłonić się tobie do nóg, i poznają, że Ja ciebie umiłowałem. Ponieważ zachowałeś nakaz mój, by przy mnie wytrwać, przeto i Ja zachowam cię w godzinie próby, jaka przyjdzie na cały świat, by doświadczyć mieszkańców ziemi. Obj. 3:7-10
Wieża Babel wg Breughla i Parlament UE w Strasburgu
Salomon:
Wszystko pięknie uczynił w swoim czasie, nawet wieczność włożył w ich serca. Kazn. 3:11
Augustyn:
Ukształtowałeś nas dla siebie i nasze serca nie zaznają spokoju, dopóki nie znajdą odpocznienia w Tobie.
Pascal:
W sercu każdego człowieka istnieje ukształtowana przez Boga pustka, która nie może być zapełniana przez żadną rzecz stworzoną, lecz jedynie przez Boga Stwórcę, którego można poznać przez Jezusa Chrystusa.
Michalkiewicz:
Żadna społeczność bez „świętości” istnieć nie może, ponieważ to one, nadając sens prawom i konwenansom, utrzymują ją w spoistości. Skoro jednak totalitaryzm polega na wszechobecnej fasadowości, to czy „świętości” są wyjątkiem? Wygląda na to, że nie, że one też są podstawione, jeśli nie w całości, to prawdopodobnie w sporej części. Michalkiewicz.pl
Hasło Olimpiady w Pekinie – „Jeden świat, jedno marzenie”
Magazyn iPP nr 46, maj 2008