Myśląc o odbudowie Polski, musimy sobie zdać sprawę z tego, że potrzebujemy w tym celu zewnętrznego wsparcia. Nawet Piłsudski twierdził, że żywioł Polski to za mało dla zbudowania niepodległości, dlatego snuł koncepcje federacyjne opierające się na Litwinach, Białorusinach i Ukraińcach. Podobnie myślał Lech Kaczyński, próbując pozyskać Ukrainę. Warto jednak sięgnąć do historii, by zobaczyć, gdzie szukali pomocy nasi piastowscy reformatorzy.
Rozbicie dzielnicowe zawinione przez Bolesława Krzywoustego przyniosło upadek państwa i narodu na prawie dwieście lat. Dopiero pod koniec XIII wieku pojawił się mądry i uparty przywódca, który miał szansę ponownie zjednoczyć Polaków. Nie posiadał jednak ku temu odpowiednich sił i środków. W walce o władzę nad rozdrobnionymi dzielnicami Władysław Łokietek został zmuszony do ucieczki z Polski. Wrócił po czterech latach – w roku 1304 – wraz w posiłkami węgierskimi. Tu warto dodać, że pozostali Piastowie też korzystali ze wsparcia zagranicy – Brandenburgii, Niemiec, Czech czy nawet pogańskiej Litwy. Nikt jednak z tych sąsiadów nie był zainteresowany silną Polską, a niektórzy pragnęli wcielić ją do swoich państw.
Łokietek wybrał na sprzymierzeńca naród, który był w podobnym do Polski położeniu – miał tych samych wrogów i nie zgłaszał do nas pretensji terytorialnych. Łokietek z Węgrami opanował Sandomierz. Niebawem otworzyła się przed nim droga do władzy nad Krakowem, warunku niezbędnego do ponownego zjednoczenia Polaków. Węgrzy jeszcze nie raz ratowali plany Łokietka. W 1311 r. niemieckojęzyczni mieszczanie krakowscy pod wodzą wójta Alberta zbuntowali się przeciw Łokietkowi. Znowu pomoc Węgrów była niezbędna do opanowania sytuacji. W roku 1320 zawarto formalny sojusz. Córka Łokietka Elżbieta wyszła za króla Węgier Karola Roberta, który otrzymał też obietnicę korony polskiej w przypadku braku męskiego potomka Łokietka (w wyniku podobnego układu z synem Władysława i ostatnim Piastem na polskim tronie Kazimierzem Wielkim tron polski objął król węgierski Ludwik I Wielki). Elżbieta Łokietkówna była królową naszych południowych sąsiadów przez sześćdziesiąt lat, co mocno stabilizowało sojusz polsko-węgierski. Wsparcie Węgrów było konieczne w śmiertelnych zmaganiach z zakonem krzyżackim oraz wobec inwazyjnych planów czeskich. Do tak zaprojektowanego układu dołączyli się kolejni chętni zainteresowani osłabieniem Krzyżaków – Litwini. W 1325 roku Łokietek aranżuje ślub swego jedynego syna Kazimierza z córką Giedymina Aldoną. W tym momencie został zapoczątkowany kierunek międzynarodowy, który doprowadził Polaków do największych sukcesów w historii.
Warto o tym pamiętać, gdy dziś rozglądamy się wokoło, szukając wsparcia. Litwa przestała liczyć się w polityce międzynarodowej, Czesi po zagładzie ich protestanckiej szlachty po bitwie na Białej Górze nie mają aspiracji „buntowniczych”, Słowacja jest za mała, Ukraina zbyt nieokreślona, a Jugosławia zlikwidowana. W praktyce tylko Węgry pod nowym przywództwem politycznym są mocno zainteresowane zagranicznym wsparciem ich niepodległościowych aspiracji oraz mają potencjał, by wraz z Polską stworzyć siłę grawitacyjną przyciągającą w naszą orbitę mniejszych koalicjantów.
Podobny projekt starano się zrealizować pod koniec lat osiemdziesiątych – powstała inicjatywa adriatycka (Heksagonale) skupiająca Włochy, Jugosławię, Austrię, Węgry, Czechosłowację i Polskę. Odpowiedzią Niemiec zagrożonych utratą wpływu na Europę Środkową było wywołanie wojny w Jugosławii.
Oczywiście i dziś ani Niemcy, ani Rosja nie życzą sobie żadnych intruzów na swoim podwórku. Na razie Węgry walczą osamotnione z arogancją władz UE oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Polska w obecnej postaci kondominium rosyjsko-niemieckiego nie podejmie żadnych działań wbrew interesom swoich suwerenów. Warto jednak, byśmy tu „na dole”, wzorem Władysława Łokietka, który zastał Polskę w gorszym niż obecnie stanie, nie porzucali wielkich marzeń i drobnymi krokami umacniali tradycyjne więzi z Węgrami. Wspaniały sygnał do tego dała „Gazeta Polska” w marcu bieżącego roku, gdy na ulicach Budapesztu ramię w ramię z Węgrami demonstrowało ponad pięć tysięcy polskich patriotów. Nie wolno nam jednak poprzestać na jednorazowej akcji. Musimy zbudować setki małych mostów i trwałych osobistych kontaktów z Madziarami. Gdy przyjdzie znowu czas, gdy imperia zajmą się swoimi problemami, a dla nas otworzy się okno do odzyskania utraconego państwa, będziemy jak za Łokietka mieli zagwarantowane „posiłki węgierskie”.
Magazyn iPP nr 98-99, IX-X 2012