W sklepach od kilku tygodni panuje już nastrój świąteczny. Handlowcy wiedzą, że w ten sposób „zmiękczają” serce klienta i osiągną w tym okresie największe obroty i przychody w skali całego roku.
Warto by jednak w tym kontekście przynajmniej przez chwilę zastanowić się nad inną ofertą, która pomimo swych rozlicznych atutów, nie zyskuje nawet w tym świątecznym czasie zbyt wielkiego zainteresowania. Zadziwia przede wszystkim fakt, że choć prawie wszyscy zgodnie twierdzą, że mają wstępną ochotę na tę propozycję, to do faktycznej transakcji dochodzi niezmiernie rzadko.
Nie ma to najmniejszego związku z jakością oferty. Często przecież się zdarza, że zachęceni promocją w gazetce reklamowej idziemy do marketu, oglądamy towar i doznajemy rozczarowania. W naszym przypadku oferta wytrzymuje każdą formę sprawdzenia i nie można przyczepić jej żadnej łatki.
Pojawia się jeszcze kwestia autentycznej potrzeby. Bywa, że oglądamy różne gadżety, które kuszą nas swymi wspaniałymi możliwościami, ale po chwili namysłu odkładamy ich zakup, konkludując, że możemy się bez nich obejść. W tym wypadku potrzeba jest rzeczywista i każdy z nas ma jej mniej lub bardziej dokuczliwą świadomość (przynajmniej czasami…).
Może więc cena za ten jakościowy produkt odstrasza potencjalnych nabywców? Nic bardziej błędnego! Oferentowi tak bardzo zależy na pozyskaniu klienta, że dał najniższą możliwą cenę – oferta jest dla nabywcy DARMOWA!! (Sam Autor zapłacił za wszystko z nawiązką!)
Ostatnią przeszkodą, jaka przychodzi do głowy przeciętnemu śmiertelnikowi, jest kolejka i długie wyczekiwanie. I tu znowu pudło. Zainteresowany na każde życzenie dostarcza oferowane dobro osobiście, bez żadnych pośredników i natychmiast. Wręcz stale czeka u drzwi!
Gdzie więc jest problem? Niezwykle trudne pytanie. Odpowiedzi trzeba chyba szukać u konkurencji i w sercu potencjalnych klientów.
Rynek tego segmentu zalany jest mnóstwem podróbek i fałszywek. Wielu oferentów, wiedząc, że oryginalna oferta jest tak wspaniała, że aż trudno w to uwierzyć, rzuciło na rynek podobne z pozoru fałszywki, ale za dodatkową opłatą (człowiek sobie myśli, że jak coś za to da w zamian, to pewniej otrzyma). Wachlarz jest spory – jedni wymyślili tajemne rytuały zwane “świętymi znakami”, inni zapisanie się na program lojalnościowy do ich sieci, spłatę ratalną, pośrednictwo swoich agentów, a nawet specjalne diety uzdatniające. Gdy już człowiek wpadnie w ich sidła, żyje namiastką posiadania oryginalnego dobra i nie szuka aktywnie prawdziwej oferty. Nasz Autor, choć z poświęceniem przygotował autentyczną i absolutnie nie do przebicia ofertę, nie jest nachalny w reklamie i nie ma zbyt wielu pomocników…
Drugi powód związany jest z samymi klientami, z szczerością ich chęci posiadania oferowanego dobra. Problem polega na tym, że skorzystanie z tej wyjątkowej oferty czyni z człowieka przyjaciela jej Autora. Nie każdy ma tak naprawdę ochotę na Jego towarzystwo…
Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.(…)
…światłość przyszła na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność, bo ich uczynki były złe. (Jan. 3:16 i 19)
autor: Redakcja
Magazyn iPP nr 16, listopad 2005