Czy uważasz się za samodzielnie i racjonalnie myślącego człowieka? Czy uważasz, że nie masz przekonań irracjonalnych czy graniczących z zabobonem? Niestety, mylisz się.

Każdy z nas ma trzy rodzaje przekonań – przekonania racjonalne, przekonania emocjonalne, których ma świadomość, oraz „beton”. Dla tej trzeciej kategorii nie udało mi się dotychczas znaleźć lepszego określenia. Za komuny funkcjonowało pojęcie „partyjnego betonu”, czyli ludzi całkowicie odpornych na argumenty i ślepo wiernych ideologii – do tego żyjących w poczuciu wyższości nad wahającymi się reformatorami czy liberałami. Kiedy ten obraz przeniesiemy na wnętrze naszej duszy, w przybliżeniu opiszemy zjawisko, którym chcę się zająć.

Nawet najmniej inteligentny człowiek ma pewien zasób przekonań (i wypływających z nich zachowań) całkiem racjonalnych – świadczy o tym chociażby niewielka liczba osób wpadających pod pędzące samochody, czego nie można powiedzieć o kotach czy drobiu. Potrafi też w tym obszarze uczyć się na błędach czy nawet reagować na argumenty. Podobnie w kwestii przekonań wypływających z naszych emocji mamy pełną świadomość ich subiektywności. Rzadko na przykład u dorosłych ludzi zdarza się kłótnia o wyższość koloru niebieskiego nad żółtym, choć większość z nas ma „ulubione” barwy. Co jednak zrobić z obszarem, w którym odstawiamy na bok rozum, fakty czy logikę, ale nie zdajemy sobie z tego sprawy? Zapewne większość z nas się żachnie, że nie ma takich przekonań, że wszystko jest pod kontrolą i w pełni uświadomione. I tu właśnie tkwi problem!

Strefa „betonu” w naszej duszy dotyczy zwykle bardzo ważnych spraw, czegoś na kształt filarów naszego postrzegania świata. Budujemy ją w sobie zapewne przez lata relacji z innymi ludźmi – rodziną, szkołą, kościołem i mediami. Znaczące miejsce odgrywa też „klimat ogólny” danego społeczeństwa, ale „beton” to coś daleko głębszego niż tzw. odruch stadny.

Kiedyś tłumaczyłem ewangelię o zbawieniu pewnemu Rosjaninowi (było to jeszcze za czasów CCCP). Gdy zapytałem go, czy chciałby zaprosić do swego serca Jezusa, ten z bardzo poważną miną odparł: ”Nie mogę. Tam już mieszka Lenin!”.

Nasz „beton” niekoniecznie musi być jednak zły czy fałszywy. To coś na kształt odruchów z obszaru bodźców materialnych przeniesionych w obszar światopoglądu. Odruchy mogą uratować nam życie czy zdrowie. Na przykład w razie kontaktu z gorącym przedmiotem reagujemy bez udziału racjonalnego myślenia – natychmiast odruchowo cofamy rękę. Gdybyśmy włączyli rozum, oparzenie byłoby daleko dotkliwsze. Musimy jednak pamiętać, że odruchy mogą nas też zgubić – na przykład gdy jadąc samochodem, usłyszymy z boku klakson, odruchowo robimy ruch kierownicą, by odsunąć się od źródła nagłego dźwięku. Możemy stracić wtedy panowanie nad kierownicą. Podobnie jest w sferze naszych przekonań. „Beton” kojarzy się nam z jednej strony z zasklepioną skorupą odporną na argumenty, ale z drugiej z fundamentem. Nasz światopogląd musi być ugruntowany na czymś pierwotnym, niepodlegającym stałej analizie czy bezpośredniej kontroli rozumu. Dzięki temu jesteśmy w stanie dokonywać szybkich i w większości trafnych ocen. Przykładowo – gdy słyszymy o Judaszu, odruchowo odczuwamy niechęć i odrazę. Znalazło to też wyraz w pewnym wspólnym, kulturowym odczuwaniu tego zjawiska w postaci pojęcia „judzić”.

Jako ciekawostkę podam, że nie u wszystkich społeczeństw występuje taki odruch. Oto Don Richardson, protestancki misjonarz w Nowej Gwinei, doznał szoku, gdy opowiadając plemieniu ludożerców historię Jezusa, doszedł do zdrady Judasza. Zamiast smutku, wzruszenia czy oburzenia reakcją był śmiech i okrzyki zachwytu pod adresem… zdrajcy! Okazało się, że dla Sawi zdrada była czymś więcej niż sposobem życia. Była ona ideałem, który niezliczone pokolenia Sawi stworzyły, usystematyzowały i udoskonaliły. Najdoskonalszą formą zdrady było dla nich utuczenie przyjaźnią ofiary na rzeź. Don Richardson, „Dziecko pokoju”, wydanie polskie: CHZ „Ars Polonia” 1988.

Co począć z wiedzą o naszym mentalnym „betonie”? Pierwszą rzeczą jest PRZYJĘCIE DO WIADOMOŚCI jego istnienia w nas – niezależnie od posiadanych tytułów naukowych czy współczynnika IQ. Największe porażki w poruszaniu się po świecie idei ponoszą właśnie ci, którzy w swej pysze odrzucą fakt posiadania „przekonań pierwotnych” kształtujących nasze postrzeganie świata, a jednocześnie niepodlegających kontroli rozumu.

Kolejną kwestią jest zawartość tego obszaru i możliwości jego modelowania. Im wyższa pokora i samoświadomość człowieka, tym lepiej zdaje on sobie sprawę ze swego „zabetonowanego” obszaru. Brak tej świadomości naraża nas na niebezpieczeństwo poważnych ograniczeń w postrzeganiu świata oraz uniemożliwia porozumiewanie się z ludźmi o odmiennie położonych fundamentach. Jako przykład podam próbę nawiązania rzeczowej polemiki z blogerem ukrywającym się pod nickiem FREE YOUR MIND (UWOLNIJ SWÓJ UMYSŁ). Dyskusja dotyczyła opłakanego stanu państwa polskiego po 21 latach od „odzyskania niepodległości”. FYM tak go opisuje:

III RP tymczasem jest po 21 latach swego istnienia pośmiewiskiem, po zbrodni smoleńskiej, po mordzie łódzkim jest czystą kpiną z polskiego państwa. Wujkom zostało już tylko dekorowanie się nawzajem, nagradzanie, cmokanie i oklaskiwanie, jak to robili peerelowscy „królowie życia” z czerwonymi legitymacjami – nie zmieni to jednak już w niczym ogólnego, katastrofalnego obrazu naszego kraju.

Dalej w komentarzu FYM wymienia z imienia „wujków” PRL-bis:

Zwłaszcza, gdy sobie pomyślę, że ludziom zabijającym i torturującym Polaków nic kompletnie się nie stało – nikt ich nie postawił przed wymiarem sprawiedliwości i nie skazał na długoletnie więzienie. To także ponura zasługa wujka Tadka, wujka Adasia i im podobnych.

Naiwnie pomyślałem, że to jest właściwe miejsce i czas, by przynajmniej zaanonsować potrzebę dyskusji o jeszcze innym, jakże ważnym architekcie obalenia komuny i nowej Polski:

Przepraszam za być może impertynencję, ale nie mogę spokojnie patrzeć, jak polscy patrioci ustawicznie nie widzą udziału w tej grze „wujka Karola”!!!

Niestety, natrafiłem na obszar „betonu” mojego polemisty:

Chodzi o Karola Modzelewskiego, mam nadzieję. Bo jeśli to określenie miałoby dotyczyć śp. Karola Wojtyły, to przestaniemy się lubić.

I niestety przestaliśmy, choć podejrzewam, że w 90% innych polskich spraw doskonale się zgadzamy. Tak właśnie działa nieuświadomiony obszar betonu nawet u człowieka bardzo inteligentnego i przypisującego sobie otwartość umysłu. Zamiast wejść na poziom racjonalnej polemiki na argumenty, odruchowo reaguje emocjonalnie – „przestaniemy się lubić”. Po prostu w tym obszarze nie działa jego rozum, tylko odruch – tak jak w wypadku sparzenia się reakcją jest natychmiastowe wycofanie.

O zakresie naszego obszaru „betonu” mamy więc możliwość przekonać się w interakcjach z innymi ludźmi. Czy można jednak jakoś kształtować ten dziwny obszar naszej świadomości? Są tu dwa podejścia. O jednym dyskutowałem z uczonym przyjacielem i taka była jego opinia:

Z takimi ludźmi trzeba inaczej – nakłuwać ich delikatnie igiełką. Może po tysiącu nakłuć któryś cokolwiek zauważy. (…) Może u św. Pawła znajdziemy jakąś receptę? On udawał do pewnego stopnia kogoś bliskiego swojemu rozmówcy i starał się coś przemycić, ale nie za dużo. Może to jest recepta? Mówić o sprawach, które go interesują, a na koniec coś małego wcisnąć. Ale nie za dużo, bo zwymiotuje. Niewielką dawkę jakoś przeżyje.

Oto wskazany cytat z apostoła Pawła:

Będąc wolnym wobec wszystkich, oddałem się w niewolę wszystkim, abym jak najwięcej ludzi pozyskał. I stałem się dla Żydów jako Żyd, aby Żydów pozyskać; dla tych, którzy są pod zakonem, jakobym był pod zakonem, chociaż sam pod zakonem nie jestem, aby tych, którzy są pod zakonem, pozyskać. Dla tych, którzy są bez zakonu, jakobym był bez zakonu, chociaż nie jestem bez zakonu Bożego, lecz pod zakonem Chrystusowym, aby pozyskać tych, którzy są bez zakonu. Dla słabych stałem się słabym, aby słabych pozyskać; dla wszystkich stałem się wszystkim, żeby tak czy owak niektórych zbawić. 1 Kor. 9:19-22

Inna metoda polega na waleniu „obuchem w głowę” – czyli na jasnym i dobitnym pokazaniu rozmówcy jego obszaru betonu, który jest niezgodny z prawdą. Reakcją zwykle jest odrzucenie w pierwszym odruchu, ale po czasie istnieje szansa na autorefleksję. Dotyczy ona jednak zwykle tylko osób o wysokim stopniu samokrytycyzmu i pokory. Jezus zastosował ją wobec uczonego, religijnego Żyda imieniem Nikodem:

Ten przyszedł do Jezusa w nocy i rzekł mu: Mistrzu! Wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel; nikt bowiem takich cudów czynić by nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był. Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego. Jan. 3:2-3

Strefa „betonu” dotyczy (może nawet w pierwszym rzędzie) naszych przekonań związanych z Bogiem i religią. Nawet ateiści reagują zwykle emocjonalnie w dyskusjach o Bogu, co wskazuje, że ich poglądy w tej sprawie nie są całkowicie poddane rozumowi. Jak następuje przemodelowanie naszych mentalnych fundamentów w tym najbardziej niematerialnym zakresie? Oczywiście do punktu kulminacyjnego możemy dochodzić różnymi drogami – powolutku, krok po kroku otwierając się na nowe prawdy, które dotychczas wzbudzały nasz sprzeciw lub metodą „kubła zimnej wody” wylanego na obszar naszej ignorancji, ale ostatecznie musimy zbliżyć się osobiście do Absolutu, aby Ten skruszył „beton” naszych fałszywych przekonań duchowych i zastąpił je Prawdą. Profesor Tatarkiewicz w scenie otwierającej film „Iluminacja” tak to ujął:

Co to jest iluminacja? Iluminacja to jest nazwa i pogląd Augustyna. (…) W myśl tego przekonania osiągamy wiedzę przez oświecenie umysłu. Wtedy, w takim momencie oświecenia, umysł bezpośrednio widzi Prawdę, tak jak oczy widzą realny świat. Widzi ją wprost, bez rozumowania. Iluminacja nie jest działaniem ekstazy. Nie jest bezmyślną ekstazą czy zachwyceniem. Jest spotęgowaniem myśli. Potrzeba tylko, ażeby osiągnąć ten stan czystości serca. Ta czystość serca jest ważniejsza od działania umysłu.

Jezus tak to ujął:

A na tym polega sąd, że światłość przyszła na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność, bo ich uczynki były złe. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światłości i nie zbliża się do światłości, aby nie ujawniono jego uczynków. Lecz kto postępuje zgodnie z prawdą, dąży do światłości (…) Jan. 3:19-21

A apostoł Paweł z autopsji pisze:

Bo miłość Chrystusowa ogarnia nas, którzy doszliśmy do tego przekonania, że jeden za wszystkich umarł; a zatem wszyscy umarli; a umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już nie dla siebie samych żyli, lecz dla tego, który za nich umarł i został wzbudzony. (…) Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. A wszystko to jest z Boga (…). 2 Kor. 5:14-18

Poprzedni artykułKATOLICYZM KONTRA PROTESTANTYZM
Następny artykułKIEDY PRZYJDĄ CIĘ ZACHIPOWAĆ #Megakosciol #IPPTV