O Polsko! (…) Krzyż twym papieżem jest – twa zguba w Rzymie! Bieniowski – J. Słowacki |
W 2007 r. pisałem o potrzebie drugiej reformacji na ziemiach polskich. W wyniku moralnego i duchowego bankructwa naszej religii panującej wytworzyła się pustka do zapełnienia nowymi treściami. Kolejne lata tylko potwierdziły słuszność tej diagnozy.
„Dzisiaj zdecydowana większość myślących Polaków nie ma już wątpliwości, że kasta przywódcza katolicyzmu mówiąca wielkie słowa o Prawdzie, Uczciwości, Wierności Bogu i Ojczyźnie czy Męczeństwie sama ma z nimi niewiele wspólnego. Jeśli przez dziesięciolecia ludzie ci okłamywali naród w kwestiach społeczno-politycznych i osobistych, to czy mówią prawdę w o wiele ważniejszych sprawach duchowych? Wielu ludzi dręczonych tymi pytaniami będzie szukać satysfakcjonujących odpowiedzi. To jest kluczowy moment w naznaczonej duchowym zabobonem historii Polski!” Druga reformacja?!, idź POD PRĄD, styczeń 2007 |
Można by się spodziewać, że naturalną koleją rzeczy duchową pustkę wypełni oparta na Prawdzie Słowa i sile Ducha aktywność kościołów protestanckich. Niestety, ich stan i możliwości nie odpowiadają potrzebie chwili. Pasuje do nich opis z Apokalipsy:
A do anioła zboru w Sardes napisz: To mówi Ten, który ma siedem duchów Bożych i siedem gwiazd: Znam uczynki twoje: Masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły. (…) Lecz masz w Sardes kilka osób, które nie skalały swoich szat, więc chodzić będą ze mną w szatach białych, dlatego, że są godni.
Obj. 3:1-4
Tych „kilka osób”, które stanowią wyjątek od protestanckiej mizerii w Polsce, nie potrafi jak na razie dokonać przełomu i zmienić oblicza swoich zborów. Problemy kościołów protestanckich to pokrótce: infantylizm spowodowany płytkim nauczaniem i ograniczeniem się do głoszenia na kazaniach ewangelii o zbawieniu (mleko duchowe), brak właściwej weryfikacji przyjmowanych osób i brak dyscypliny kościelnej spowodowany „polityką miłości” i przesadną troską o stan osobowy, brak zrozumienia „polskiej duszy” i bezmyślne kopiowanie wzorców zagranicznych, brak zaangażowania w zdobycie dla Chrystusa elit narodu, a skoncentrowanie się na tzw. charytatywnej ewangelizacji. Na koniec sprawa bynajmniej niemarginalna – strach przed lustracyjnym rozliczeniem spowodował, że kościoły protestanckie są często kierowane (a raczej niszczone) przez SB-ckich tajnych współpracowników lub ich następców. Zamiast do żywej wiary i radykalnego świadectwa prowadzą oni polskich protestantów na manowce ekumenizmu, oderwania od spraw dla narodu istotnych i taniego religijniactwa.
Jakie jest więc rozwiązanie dla duchowej przyszłości narodu polskiego?
Do masowego odbiorcy współczesnej postkultury nie da się szybko dotrzeć dostępnymi nam metodami. Tu otrzeźwienie dałby tylko kryzys na miarę upadku Jugosławii. Niewykluczone, że do niego niebawem dojdzie i wtedy nastąpią wielkie duchowe żniwa zgodne z Bożym cyklem historii. Widać go wyraźnie w starotestamentowej historii Żydów – okres Bożego błogosławieństwa, prosperity, sytości sprawia, że ludzie zaczynają zapominać o Bogu, zajmują się sobą, swoimi celami, przyjemnościami i w końcu staczają się moralnie. Gdy poziom grzechu przekroczy Boży limit, dopuszcza On jakiś kataklizm, tragedię, która ma otrzeźwić naród. Jeśli następuje zwrot ku Bogu, prośba o zmianę strasznego losu, naród ponownie doświadcza błogosławieństwa. Jeśli jednak nie jest dojrzały, cykl szybko się powtarza…
Abym, będąc syty, nie zaparł się ciebie i nie rzekł: Któż jest Pan? Przyp. 30:9 |
Dla przyszłości narodu kluczowe są jednak elity. To one powinny w pierwszej kolejności rozumieć zawiłości losu swego narodu i działanie Boga. Nie muszą to być koniecznie tzw. elity formalne. Zwrócił na to uwagę Rafał Ziemkiewicz podczas ostatniego pobytu w Lublinie na zaproszenie naszego klubu „Gazety Polskiej”. Odwołał się do XIX wieku – kto dziś zna nazwiska warszawskiego salonu, wysokich dostojników czy generalicji tamtych czasów? A o Mickiewiczu, Słowackim, Norwidzie, Szopenie słyszał każdy. To oni byli nośnikami polskiego ducha. To dzięki nim w 1918 roku miał kto budować nowe państwo polskie.
Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na religijne rozliczenie upadku I Rzeczypospolitej. Elita tamtego okresu słusznie wiązała upadek państwa z upadkiem obyczajów, fałszywą i powierzchowną religijnością oraz zgubnym dla Polski dyktatem papiestwa. (To temat na poważne opracowanie i szkoda, że do dziś nie jest on nigdzie spopularyzowany.)
Oczywiście, nie wszystkie poszukiwania i myśli wieszczów tamtych czasów pozostają w harmonii ze Słowem, ale warto podkreślić, że postrzegali oni tragiczny los narodu przez pryzmat jego stanu duchowego i w Bogu upatrywali rozwiązanie. Mieli też krytyczny stosunek do Watykanu.
„Urządziwszy Polskę w swoim duchu, podniósłszy się nad nią władzą duchową, pojrzał na nią jak na swoją własność, zapragnął zmienić ją w ślepe narzędzie swojego bezwarunkowego samowładztwa. Stąd wynikło, że ją ociemnił jezuityzmem, duchem cudzoziemszczyzny, sprowadził z drogi czysto narodowej, nietolerancją zakrwawił, zeszpecił, rozdzielił, zesłabił, następnie upodlił, przywiódł nad przepaść zguby i w końcu przeklął.” „Niech się Polaki modlą, czczą cara i wierzą,(…) „Ojciec Święty, któremu Polacy zawsze ślepo wierzyli, pośpieszył jej odpowiedzieć w imieniu nieba i ziemi, że inwazja i rozbiór były nie tylko właściwe politycznie, ale i w interesie religii. (…)dla duchowego dobra Kościoła było konieczne, ażeby dwór wiedeński rozciągnął swe panowanie w Polsce możliwie daleko.” „Księża i prałaci, wy „Fałszywa, dawna „Lud, który walczy o swoją niepodległość albo o rozszerzenie swoich swobód (…) powinien nie ufać wysokim dostojnikom Kościoła, którzy wszyscy jednakowo są przywiązani do kultu absolutyzmu bez względu na to, czy ten absolutyzm jest mahometańskim, czy heretycki, czy nawet ateistyczny.” „Niepodobna być zarazem dobrym katolikiem i dobrym Polakiem, a przynajmniej, że między dążeniami katolika i Polaka jest pewien rozbrat, który nadto interesowi pierwszego daje przewagę nad interesem drugiego; z takiej przyrody ich stosunków czyż nie może czasem wyniknąć zupełna między nimi sprzeczność i potrzeba, ażeby Polak ustąpił katolikowi, poświęcił swoje obywatelskie obowiązki obowiązkom religijnym.” „W dziejach naszej części świata polityka kościelna często błądziła, usiłując przeciwstawić się prawowitemu państwu i narodowej idei lub sprowadzając je z właściwej drogi dla celów swojej organizacji. (…) wina za to spada na politykę kościelną i na miejscowe duchowieństwo, które tyle zrobiło usiłowań, by Państwo i narodową ideę zupełnie podporządkować widokom Kościoła i tem przyczyniło się do zdezorganizowania instynktów narodowych”.” „Musicie baczyć, aby nie wyzyskiwali waszej wiary ci, co Boga i Ojczyznę mają wciąż na ustach, ale sam fałsz i obłudę w duszy, co dla swoich prywatnych celów gotowi są nadużyć kościoła i ambony.” |
Czy dziś są elity wrażliwe na Boże działanie?
Kilka lat temu zastanawiałem się, jaka grupa Polaków może być najbardziej otwarta na działanie Boga. Po empirycznym badaniu, że ludzie młodzi i wykształceni stali się w latach 90. prawie całkowicie obojętni na sprawy Boże, doszedłem do wniosku, że taką grupą są polscy patrioci, którzy nie dali się „zeuropeizować” michnikowszyźnie. Dali tym dowód, że potrafią samodzielnie myśleć i są gotowi płacić cenę za swoje przekonania – są gotowi do drogi pod prąd. Idąc nią konsekwentnie, muszą dojść w pobliże Źródła.
Ta droga jest żmudna i powolna. Nawarstwienie fałszywych przekonań (i co może ważniejsze, uczuć) w sprawach religijnych jest w naszym narodzie przytłaczające. Są jednak poważne oznaki tego, że nasza elita odzyskuje właściwe spojrzenie na duchową rzeczywistość. Wybitnym przykładem jest bloger Aleksander Ścios. którego tekst można przeczytać tutaj. Ten człowiek jest wytrwałym badaczem naszej najnowszej historii i wiele ryzykuje, pisząc prawdę o fałszu III RP. Jego blogi mogą poszczycić się dwoma milionami wejść. Publikując wspomniany tekst, zaryzykował całą swoją pozycję w narodowej elicie. Pokutuje w niej założenie, że kto zbyt ostro krytykuje katolicyzm, jest wrogiem Polski. I rzeczywiście, paru wysoko postawionych narodowców okrzyknęło go wrogiem. Pan Aleksander nie ugiął się i wykazał merytoryczną mizerię oponentów.
Na moim blogu też spotykam ludzi, którzy samorzutnie zaczynają sięgać do Biblii, szukając pociechy i odpowiedzi w tym bardzo przygnębiającym czasie.
Niemiec: Bardzo dziękuję za ten felieton („CZY DAMY SIĘ ZASTRASZYĆ?”). Wie Pan, kiedyś nie czytałem w ogóle Biblii (cotygodniowe nabożeństwo było dla mnie problemem), a teraz robię to po raz drugi! Tak od deski do deski i odkrywam za każdym razem coś nowego! Myślę, że na tym drugim razie się nie skończy! Niemiec Paweł Chojecki: Czytam ze wzruszeniem Pana słowa. To właśnie jest prawdziwy cel Boga – przebudzenie do mądrości na wszystkich poziomach, gdzie poziom duchowy jest najwyższy. To się dzieje!! Oto komentarz z innego bloga: Ręce opadają, jak z nimi walczyć? Właśnie po raz pierwszy w życiu przeczytałam fragmenty Nowego Testamentu, od procesu Jezusa przed Sanhedrynem do ostatecznego osądu przed Piłatem. Zrobiło to na mnie wrażenie, nasunęło mi się wiele skojarzeń z naszą smutną rzeczywistością. Chyba poczytam dalej. VALMERTE |
Tu właśnie widzę odpowiedź na tytułowe pytanie – jaki kościół dla Polski, a dokładnie dla nowych polskich elit? Nie będzie to, przynajmniej na początku, kościół w tradycyjnym znaczeniu tego słowa – czyli zorganizowana struktura religijna. Będzie to raczej spontaniczny ruch. Coraz więcej światłych ludzi przejętych losami Ojczyzny (a dzisiaj i świata, bo nietrudno dostrzec, że znajduje się on na krawędzi jakichś globalnych przemian) będzie sięgało do Biblii i będzie odkrywało niesamowitą aktualność jej przesłania. Ci ludzie z nieufnością patrzą na wszelkie formy indoktrynacji czy zachowań stadnych. Głównym więc „agitatorem” będzie wobec nich sam Duch Święty. Naszą rolą jest jedynie delikatne wskazywanie na Źródło, dostarczanie rzetelnych informacji na tematy chrześcijańskie i dawanie świadectwa szczerego poświęcenia dla Boga i ziemskiej Ojczyzny.
Dopiero przemienione wewnętrznie nowe polskie elity dadzą impuls do powstania bardziej zorganizowanych struktur prawdziwie polskich chrześcijan i masowego zaniesienia ewangelii pod rodzime strzechy…
A do anioła zboru w Filadelfii napisz: To mówi Święty, prawdziwy, Ten, który ma klucz Dawida, Ten, który otwiera, a nikt nie zamknie, i Ten, który zamyka, a nikt nie otworzy.
Znam uczynki twoje; oto sprawiłem, że przed tobą otwarte drzwi, których nikt nie może zamknąć; bo choć niewielką masz moc, jednak zachowałeś moje Słowo i nie zaparłeś się mojego imienia. Oto sprawię, że ci z synagogi szatana, którzy podają się za Żydów, a nimi nie są, lecz kłamią, oto sprawię, że będą musieli przyjść i pokłonić się tobie do nóg, i poznają, że Ja ciebie umiłowałem. Ponieważ zachowałeś nakaz mój, by przy mnie wytrwać, przeto i Ja zachowam cię w godzinie próby, jaka przyjdzie na cały świat, by doświadczyć mieszkańców ziemi. Przyjdę rychło; trzymaj, co masz, aby nikt nie wziął korony twojej, Obj. 3:7-11
Warto przypomnieć, że niedaleko odeszliśmy od ponurych lat 80., gdy postępowanie hierarchów wobec księdza Małkowskiego było haniebne i tchórzliwe. Nie upłynął miesiąc od porwania księdza Jerzego, gdy prymas Polski skierował list „Do wszystkich rządców parafii oraz rektorów kościołów w archidiecezji warszawskiej”, w którym napisał m.in.: „W ostatnim czasie do władzy Kościelnej napływają skargi, a nawet oburzenia wiernych, że niektórzy księża dają się ponieść uczuciom światowym i zamiast głoszenia prawd Bożych wdają się w polemiki nieteologiczne, nie mające także nic wspólnego z prawdziwym patriotyzmem. […] Odnoszą się one szczególnie do wystąpień ks. mgr. Stanisława Małkowskiego – kapłana archidiecezji warszawskiej. Kapłan ten wielokrotnie został ostrzeżony i dn. 15 listopada br. przez Biskupa Pomocniczego upomniany, mimo to dawał się potem ponieść emocjom, a głoszone przez niego słowo było obce duchowi Ewangelii. Biorąc to pod uwagę, polecam wszystkim Rządcom kościołów i kaplic, aby nie dopuszczali księdza Stanisława Małkowskiego do głoszenia słowa Bożego u siebie. Ksiądz Małkowski może sprawować święte czynności na Wólce Węglowej, gdzie jest miejsce jego kapłańskiej pracy.” Ten list mógł wówczas być wyrokiem śmierci na księdza. Jeśli ksiądz Małkowski nadal jest „zesłańcem”, powinniśmy pytać hierarchów Kościoła – komu lub czemu zagraża dziś jego prawość i bezkompromisowe głoszenie Ewangelii? |
Ciężkie kajdany niewoli, „Całą sytuację jeszcze bardziej skomplikowaną czyni postawa Kościoła, który coraz wyraźniej jawi nam się jako wewnętrznie podzielony i rozdarty. Sądzę, że to przypomina konflikt z późnego średniowiecza między maryjnym pospolitym ruszeniem w imię walki z szatanem poprzez krzyż i hierarchii kościelnej. Presja od dołu i atak na Kościół także przez bardzo dosłowne przeżywanie symboli, wymusiło na Zachodzie wprowadzenie zmian w Kościele, stały się wręcz przyczynkiem do reformacji. Teraz znajdujemy się na progu takiego obrotu wydarzeń, co wiąże się z ogromnymi trudnościami, bo polski Kościół nie jest do tych zmian ani intelektualnie, ani kadrowo przygotowany. Dlatego też boi się zaangażować w konflikt przed Pałacem, bo ewentualny brak posłuchu może zdemaskować jego ewentualny brak autorytetu. Taka postawa może grozić tym, że zamiast dostosować się do zmieniających się warunków, wpadnie w stagnację, w wyniku czego jeszcze bardziej osłabnie.” |
JAKI KOŚCIÓŁ DLA POLSKI.iPP 76-77. XI-XII 2010