Obserwując ruchy w sferze religijno-politycznej, możemy stwierdzić, że weszliśmy w końcowy okres jednania Kościoła katolickiego z Cerkwią prawosławną, a być może i z Kościołem luterańskim. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać dobrą wiadomością – skończą się gorszące podziały wśród chrześcijan. Gdy jednak zajrzymy za kulisy tego procesu i skonfrontujemy go z zapowiedziami zawartymi w Biblii, mogą nas przejść ciarki po plecach.

Jezus dał swoim uczniom poważne ostrzeżenie: Miejcie się na baczności i strzeżcie się kwasu faryzeuszów i saduceuszów! Mat. 16:6


Faryzeusze to stronnictwo żydowskie głoszące zewnętrzną ortodoksję religijną, pieczołowicie sprawujące rytuały i obrzędy, okraszające je społeczno-patriotycznym sosem. Saduceusze nie byli aż tak gorliwi religijnie, ale sprawowali najwyższe urzędy duchowne i świeckie w społeczności żydowskiej. Ze względu na swoją pozycję i majątek lepiej rozumieli „dziejową konieczność” współpracy z rzymskim okupantem. Głównym zarzutem, jaki Jezus stawiał obydwu tym grupom, była obłuda: Strzeżcie się kwasu faryzeuszów, to jest obłudy. Łuk. 12:1
U tych religijnych ludzi występował rozziew pomiędzy celami deklarowanymi a rzeczywistymi. Pięknie mówiąc o Bogu, sami nie mieli zamiaru służyć Mu z całego serca, a interesowały ich ziemskie cele, dobra i przyjemności. Warto zauważyć, że Jezus ostrzega przed tym swoich wybranych uczniów. Możemy stąd wyciągnąć wniosek, że postawa faryzejska jest ciągłym zagrożeniem dla chrześcijan, a szczególnie dla przywódców kościelnych. Apostoł Paweł zapowiedział, że w przyszłości, w bezpośredniej bliskości czasu Apokalipsy, to niebezpieczeństwo mocno się nasili:

A to wiedz, że w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy: Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźnierczy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożni, bez serca, nieprzejednani, przewrotni, niepowściągliwi, okrutni, nie miłujący tego, co dobre, zdradzieccy, zuchwali, nadęci, miłujący więcej rozkosze niż Boga, którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy; również tych się wystrzegaj. Albowiem z nich wywodzą się ci, którzy wdzierają się do domów i usidlają kobiety opanowane przez różne pożądliwości, które zawsze się uczą, a nigdy do poznania prawdy dojść nie mogą. Podobnie jak Jannes i Jambres przeciwstawili się Mojżeszowi, tak samo ci przeciwstawiają się prawdzie, ludzie spaczonego umysłu, niewytrzymujący próby wiary. 2 Tym. 3:1-8

Apostoł Paweł zapowiada, że w „dniach ostatecznych” pojawią się przywódcy duchowi z pozoru pobożni, a wewnętrznie zaprzedani małym żądzom czy interesom. W warstwie zewnętrznej będą uchodzić za reprezentantów Boga, a w rzeczywistości będą zajadłymi wrogami Prawdy. W innym miejscu apostoł kreśli jeszcze wyraźniejszy portret tych ludzi:

Tacy bowiem są fałszywymi apostołami, pracownikami zdradliwymi, którzy tylko przybierają postać apostołów Chrystusowych. I nic dziwnego; wszak i szatan przybiera postać anioła światłości. Nic więc nadzwyczajnego, jeśli i słudzy jego przybierają postać sług sprawiedliwości; lecz kres ich taki, jakie są ich uczynki. 2 Kor. 11:13-15

Widzimy tu element zdrady, czyli świadomego przejścia na „drugą stronę mocy”, oraz podszywanie się pod apostołów Chrystusa.
Straszną prawdą tego tekstu jest obiekt służby tych hierarchów. W tym kontekście należy ocenić prowadzone pełną parą przygotowania do zbliżenia rzymskiego katolicyzmu z putinowską cerkwią. Od strony ziemskiej opisują je między innymi ks. Isakowicz-Zaleski, Aleksander Ścios i Sławomir Cenckiewicz. Oto tylko fragmenty ich tekstów, do przeczytania całości serdecznie zachęcam:

W związku z sojuszem Episkopatu Polski z Patriarchatem Moskiewskim warto przeczytać tekst Leszka Pietrzaka, który na początku 2012 r. ukazał się w „Gazecie Warszawskiej”. Tekst powinien być kubłem zimnej wody na entuzjastów przesłania podpisanego w czasie politycznej i kompletnie świeckiej „oficjałki” na Zamku Królewskim w Warszawie. (…)
Od kilku lat władze Kremla prowadzą akcję promocji cerkwi prawosławnej. Nie jest ona jednak wyrazem troski państwa o kościół. Putin i jego doradcy postanowili uczynić z cerkwi narzędzie swojej polityki, wewnętrznej i wielkomocarstwowej. Ludzie KGB-owskiego aparatu, przez lata zwalczający religię, doprowadzając do moralnego upadku społeczeństwa, dziś pierwsi stają przy ołtarzu. (…) Cały naród musiał widzieć, że w Rosji jest rządząca władza i rządząca religia i że one szanują się nawzajem, a nawet są ze sobą w przymierzu. Skoro rządzący oraz hierarchowie rosyjskiej cerkwi odpowiedzialni za moralność ludu rosyjskiego razem biorą udział w najważniejszych religijnych uroczystościach, to świadczy o moralności władzy. Właśnie taki przekaz, dotyczący relacji pomiędzy rosyjską władzą a rosyjską cerkwią prawosławną, od kilku lat jest obowiązującym. (…) w czasach Putina rosyjska cerkiew prawosławna stała się „poręczycielem”, podtrzymującym i uwiarygodniającym jego rządy. Ale cerkiew otrzymuje za to hojną nagrodę w postaci wszelkiego wsparcia ze strony państwa i zniesienia wszelkich ograniczeń w swojej działalności, nie tylko duszpasterskiej. Putin dał również cerkwi swoje przyzwolenie na agresywną politykę wobec innych kościołów i wyznań (…). Za polityką promowania przez Kreml cerkwi kryje się jej znacznie skuteczniejsza kontrola niż było to w czasach ZSRR.
„Jak KGB nawróciło się na prawosławie”, www.isakowicz.pl

Ks. Isakowicz stawia tezę, że poziom kontroli Cerkwi przez KGB, jej przedmiotowego traktowania w polityce imperialnej Putina oraz stopień demoralizacji hierarchów jest dziś większy niż w Rosji sowieckiej. Jeśli weźmie się pod uwagę zabiegi KGB związane z Soborem watykańskim II oraz pontyfikatami papieży, poczynając od Jana XXIII, można domniemywać, że służby rosyjskie nie poprzestały tylko na infiltracji Cerkwi, ale podobnie silnie zinfiltrowały Watykan. Owoc ich zabiegów tak opisał Sławomir Cenckiewicz:

Moskwa była więc zorientowana w układzie sił i frakcji w Watykanie. Do zakulisowych ustaleń pomiędzy Tisserantem a Nikodemem doszło w połowie września 1962 r. w Metz. W sprawę zaangażowano jedynie gospodarza spotkania, ordynariusza diecezji bp. Paula Schmidta. Kardynał Tisserant miał wówczas w imieniu papieża złożyć obietnicę, że sobór powstrzyma się od wypowiedzi na temat komunizmu. Purpurat ustalił z Nikodemem, że odpowiednią deklarację w sprawie „apolityczności soboru” zawiezie do Moskwy przedstawiciel Stolicy Apostolskiej. „Sobór w cieniu Kremla”, Uważam Rze

Zdrada zepchniętych do podziemia katolików chińskich i wietnamskich, „polityka wschodnia” kardynałów Koeniga i Casarolliego usuwających ze stolic biskupich hierarchów niechętnych komunistom, renegocjacja konkordatów i upadek państw katolickich, wreszcie duchowe męczeństwo kardynałów Mindszentego i Slipija pozbawionych swoich owiec oraz morderstwa dokonywane na polskich kapłanach jeszcze w latach 80., są widzialnym znakiem tej posoborowej tragedii i flirtu z bolszewikami. „Vaticanum II oczami bezpieki”

Polityka Putina doprowadziła także na arenie międzynarodowej do o wiele poważniejszych „sukcesów” niż największe dokonania Stalina czy Breżniewa. Dziś Stanami Zjednoczonymi Ameryki rządzi człowiek, który nie wahał się przed swoją reelekcją złożyć Putinowi następującej deklaracji: Co do wszystkich tych zagadnień, ale zwłaszcza tarczy antyrakietowej, to może być rozwiązane, ale ważne jest, żeby on (Putin – przyp. red) dał mi na to czas. (…) To moje ostatnie wybory. Po wyborach będę miał większą elastyczność, swobodę ruchu (ang. flexibility). Onet.pl

Obama prowadzi więc USA od klęski do klęski na arenie międzynarodowej, czego kulminacją była kompromitacja Ameryki w Syrii oraz poważne symptomy „odwrócenia sojuszy” na Bliskim Wschodzie. Pod koniec października w reakcji na amerykańską ugodową politykę wobec Syrii i Iranu rząd Arabii Saudyjskiej, tradycyjnego sojusznika USA, „zapowiedział zasadniczą zmianę swej polityki w relacjach z USA”. Kilka dni temu (20.11.) Eli Barbur zamieścił na Twitterze szokującą informację: „BREAKING: Szef MSZ w Jerozolimie Lieberman stwierdził nagle, że USA wycofują się z Bliskiego Wschodu i Izrael powinien znaleźć sobie innych sojuszników…” W niedzielę 24.11.2013 r. nagłówki mediów już oficjalnie ogłosiły: „Świat cieszy się z umowy z Iranem. Izrael samotnie protestuje” (Los Izraela w zaistniałej sytuacji jest niezwykle zagrożony, co z wyprzedzeniem opisałem w drugim numerze „idź POD PRĄD” „Po co ta awantura?”, 2003)

O uzależnieniu UE od Putina nie będę się rozpisywał, bo jest aż nadto widoczne.

Jak w tym kontekście mają się sprawy w Watykanie? Czy macki Moskwy umocniły się w porównaniu z czasami „Dobrego Papieża”, jak zapewne z inspiracji Moskwy nazywano Jana XXIII?

O konieczności pojednania się z Cerkwią mówili następcy Jana XXIII, a „nasz Papież” porównał nawet prawosławie do „drugiego płuca” Kościoła. Przejawia się w tym konsekwentne dążenie Rzymu do rozciągnięcia swej jurysdykcji na Wschód. Putin będzie na tej nucie umiejętnie grał. Widać to chociażby we wstrzemięźliwej i wzywającej Polaków do pojednania z Rosją reakcji Watykanu na katastrofę nad Smoleńskiem oraz w sekundowaniu aliansowi polskiego Kościoła z Cerkwią Putina. Tu oddam głos Aleksandrowi Ściosowi:

W tym samym czasie, gdy Sobór Ludowy w niewybrednych słowach fałszuje historię polsko-rosyjską i oskarża nas o nienawiść do Rosjan, Episkopat Polski ogłosił „kolejny krok na drodze polsko-rosyjskiego pojednania” – jak nazwano „katolicko-prawosławną konferencję o roli Kościołów z Polski i Rosji w budowaniu przyszłości chrześcijaństwa w Europie”.(…) Cokolwiek polscy hierarchowie powiedzą nam na temat tej nowej inicjatywy, jakkolwiek wytłumaczą jej sens „katolickie media”, nie sposób ukryć prawdy, że fundament posmoleńskiego procesu „pojednania” wyznacza retoryka Tomasza Turowskiego, w szczególności zaś ów straszliwy i zakłamany passus o przynależności Rosji i Polski „do tej samej ogromnej judeochrześcijańskiej tradycji”, w której „wielkie rzeczy zawsze rodziły się we krwi”. Z tej krwi, co podkreślał Turowski, a za nim wielu polskich hierarchów, ma „wyrosnąć to, na co my wszyscy czekamy – nowe, dobre stosunki pomiędzy Polską i Rosją”.

Nie ma bardziej szatańskiego fałszerstwa, gdy ktoś krew ofiar zrównuje z krwią oprawców. Dlatego w wizjach kreślonych przez pułkownika SB i powielanych przez hierarchów nie ma wskazania winnych śmierci tysięcy naszych rodaków, nie ma potępienia dwóch stuleci rosyjskiego terroru, prośby o wyznanie win, wezwania do rachunku krzywd ani próby ich naprawienia.

Tego faktu nie ukryją dziś żadne zabiegi propagandowe, demagogiczne zarzuty „rusofobii” i „ataków na Kościół”. U podstaw procesu, którego kolejną odsłonę funduje nam Episkopat, leży interes polityczny Putina, realizowany poprzez narzędzie, jakim jest Rosyjski Kościół Prawosławny. W rękach kagiebowskich ludobójców jest to narzędzie niezwykle groźne, bo celem obecnych działań jest idea „zjednoczenia”, wyrażona wprost przez jednego z czołowych przedstawicieli Patriarchatu Moskiewskiego: „Nie ulega wątpliwości, że działania polskich hierarchów w kierunku „zbliżenia” z Cerkwią mają aprobatę Stolicy Apostolskiej. Świadczy o tym wiele wypowiedzi papieża i urzędników watykańskich”. Jak dalece sięga ta aprobata, nie sposób powiedzieć. Warto natomiast w ocenie takich zjawisk kierować się faktami. Te zaś prowadzą do wniosku, że polityka Watykanu w kwestii „otwarcia ekumenicznego” była w ogromnej mierze zasługą rozlicznych kombinacji operacyjnych prowadzonych przez służby sowieckie i ich agenturę. Ta kwestia ma nie tylko wymiar religijny, jak chcą nam to przedstawić niektórzy hierarchowie, ale jest efektem szeregu błędów i zaniechań popełnianych od lat 60. ubiegłego wieku. Aleksander Ścios, scios.pl

Rosyjska Cerkiew liczy na to, że prawosławne narody zmienią ludzkość, a w szczególności oblicze Starego Kontynentu. Cywilizacja wschodniego chrześcijaństwa powinna zjednoczyć swoje siły w obronie tradycyjnych wartości, stojących u podstaw kultury europejskiej”. Tego rodzaju „zjednoczenie” pod patronatem KGB – najbardziej zbrodniczej organizacji świata, dokonywane z pogwałceniem prawdy historycznej, praw ludzkich i boskich jest drogą agresywnej ekspansji i wiedzie wprost do haniebnego zniewolenia społeczeństw i narodów. Jest „pojednaniem” poprzez strzał w potylicę – jedyną formę zażegnywania sporów, jaką znają kremlowscy ludobójcy. „MILOWY KROK NA DRODZE DO CERKWI”. scios.pl

Rosja Putina realizuje dalekosiężny cel: zdominowanie zachodniego świata przy pomocy ekspansji Cerkwi, która wejdzie w destrukcyjny alians z Kościołem rzymskim. Nowy Kościół „o dwóch płucach” z pewnością będzie cechował się bizantyjską służalczością wobec władzy państwowej i stanie się narzędziem indoktrynacji społeczeństw Zachodu, „zaś jego wymiar religijny zostanie sprowadzony do demagogicznej, pustej fasady”. j.w.

Ciekawym elementem tej układanki jest obraz opisanego w Biblii apokaliptycznego tworu religijnego (co prawda nie z dwoma płucami, ale innymi częściami ciała), który służy światowej, szatańskiej władzy politycznej:

I widziałem inne zwierzę, wychodzące z ziemi, które miało dwa rogi podobne do baranich, i mówiło jak smok. A wykonuje ono wszelką władzę pierwszego zwierzęcia na jego oczach. Ono to sprawia, że ziemia i jej mieszkańcy oddają pokłon pierwszemu zwierzęciu, którego śmiertelna rana była wygojona. I czyni wielkie cuda, tak że i ogień z nieba spuszcza na ziemię na oczach ludzi. I zwodzi mieszkańców ziemi przez cuda, jakie dano mu czynić na oczach zwierzęcia, namawiając mieszkańców ziemi, by postawili posąg zwierzęciu, które ma ranę od miecza, a jednak zostało przy życiu. I dano mu tchnąć ducha w posąg zwierzęcia, aby posąg zwierzęcia przemówił i sprawił, że wszyscy, którzy nie oddali pokłonu posągowi zwierzęcia, zostaną zabici. On też sprawia, że wszyscy, mali i wielcy, bogaci i ubodzy, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na swojej prawej ręce albo na swoim czole, i że nikt nie może kupować ani sprzedawać, jeżeli nie ma znamienia, to jest imienia zwierzęcia lub liczby jego imienia. Obj. 13:11-17

Poprzedni artykułCzas przełomu #IPPTV
Następny artykułCzego brakuje Polakom do społeczeństwa obywatelskiego? Biblii i pistoletu! #Megakosciol