„Europa rezygnuje z demokracji” Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski o decyzji UE o kontynuowaniu prac nad traktatem lizbońskim po odrzuceniu go przez Irlandię,16.06.2008
Pomimo swych zdolności umysłowych, a dzięki ogromnej użyteczności i sterowalności Lech Wałęsa obraca się wokół wielkich tego świata. Był nawet, i to nie w ramach żartu, kandydatem na jednego z dziesięciu „mędrców Europy” ? „Lech Wałęsa jest jednym z kandydatów do tzw. konwentu mędrców, który ma określić przyszłość Unii Europejskiej na najbliższe 20 lat.” „Newsweek”, grudzień 2007. Będąc figurantem, ma jednak zapewne od czasu do czasu okazję usłyszeć coś ważnego. W swej beztrosce i chęci zabłyśnięcia dzieli się swą wiedzą i „przemyśleniami”. Tak właśnie traktuję jego arcyciekawą wypowiedź dla Wirtualnej Polski.
Wałęsa bez ogródek demaskuje obecny system polityczny UE (a może i całego świata):
„Wdzieliśmy, jak w białych rękawiczkach politycy w wielu krajach zrezygnowali i rezygnują ze ścieżki referendalnej w ratyfikacji Traktatu Reformującego. Dlaczego? Bo mieli złe doświadczenia z poprzednim dokumentem, z konstytucją unijną. (…) Owszem, niektórzy nazwą taką rezygnację zamachem na demokrację i prawa obywateli ? i mają trochę racji, ale znów niepełną. Taka sytuacja wynika z wymuszanej cywilizacyjnie przemiany, a nawet przebudowy demokracji, szukania nowej formuły funkcjonowania państw i kontynentów w świecie globalnym. (wyróżnienie autora)
Zgodnie ze swoim wcześniej objawionym życiowym credo ? nie chcem, ale muszę ? były prezydent bezbłędnie rozpoznaje „konieczności dziejowe”. Odejście od demokracji tłumaczy jakimś przymusem. Nie mówi jasno, jakim. Mowa o „cywilizacyjnej przemianie” zdradza konotacje z dziełami Marksa i Engelsa. W nich więc należy szukać klucza do zgłębienia myśli naszego euromędrca. Klasycy materializmu dialektycznego rysowali przed nami nieuchronną wizję przyszłości, w której socjalizm „ogarnie ludzki ród”. Droga do tej świetlanej przyszłości przebiegała różnie, w zależności od „etapu”. W jednym wypadku mogła to być rewolucja, w drugim wizyta „wyzwolicielskiej armii czerwonej” niosącej jutrzenkę swobody uciśnionym mieszkańcom wsi i miast, a w innym demokracja. Oto słowa Marksa: „Na to, by w danym kraju zapanował socjalizm, wystarczy wprowadzić w nim demokrację”.
W krajach, gdzie dzięki biblijnemu chrześcijaństwu duży odsetek obywateli zachowuje wyraźny pion moralny, ten proces trwa dłużej (USA, Nowa Zelandia, Australia, Szwajcaria), ale wszędzie doprowadza do upragnionego celu. Obecnie pozostaje już zadanie ostatnie ? „bój nasz ostatni” ? likwidacja socjalistycznych państw narodowych na rzecz… no właśnie, czego?
„I tu powinna być poważna dyskusja, jak ten świat układać, patrząc na dzisiejszą demokrację. Ustalamy więc, że wprowadzamy demokrację globalną i jeden człowiek to jeden głos. Jaką mamy szansę wygrać głosowanie z Chinami? W którymś momencie postanowią – oczywiście na drodze demokratycznej – że przyłączą dla lepszej integracji i współpracy Europę do Chin. I co zrobimy? Przecież nas przegłosują, a my jako demokraci szanujemy jej wyroki. Nie podważymy przecież demokracji.
Czas więc szukać innych rozwiązań, bo nie wierzę w to, że każdy w wieku produkcyjnym weźmie się do roboty, żeby w każdym polskim i europejskim domu była przynajmniej dwudziestka, trzydziestka dzieci. Wtedy może wygralibyśmy z Chinami jakieś głosowanie. Nie mamy więc wyjścia, aby jako Europa zaproponować już teraz sobie i światu system właściwy obecnej epoce, skuteczny, ale stojący na straży praw uniwersalnych, wspólnych dla całego cywilizowanego świata.” (wyróżnienie autora)
Ma więc powstać niedemokratyczny, ogólnoświatowy system władzy „stojący na straży praw uniwersalnych”. Oczywiście to już nie lud drogą demokratyczną ustali te „prawa„, a jego strażnicy. Wałęsa mówi o nich enigmatycznie: „Widzieliśmy, jak w białych rękawiczkach politycy w wielu krajach zrezygnowali i rezygnują ze ścieżki referendalnej”. Kim są owi „politycy„? Z pewnością nie chodzi o wszystkich polityków, ponieważ część z nich jest za referendum, a niektórzy, o zgrozo, podważają nawet samą ideę zjednoczenia, co dziś jest już przestępstwem o wdzięcznej ksywce „ksenofobia”. Wałęsa mówi więc o politykach uznających ideę zjednoczenia za nadrzędny imperatyw. Przedstawia ich też jako zorganizowaną i wspólnie działającą grupę. Co ciekawe, ci politycy w większości doszli do władzy na drodze demokratycznej, ale w rzeczywistości pogardzają wolą ludu, a wręcz się go już boją. Przyznaje to otwarcie inny eurofil Marek Saryusz-Wolski (MSW) w telewizyjnej konfrontacji z Januszem Korwinem-Mikke (JKM):
„Doskonale Pan wie z historii cywilizacji, że każdy naród przeżywa pewne szaleństwa. Czasami one się kończą tragicznie. Francja przeżyła takie szaleństwo, kiedy głosowała na NIE (…). Francja o mały włos nie wybrała w 2000 na prezydenta LePena… (…)
Dlaczego nie było teraz referendum we Francji? MSW: „Zrobiono to ze strachu. Rząd i Parlament francuski zrobił to ze strachu przed…” JKM: „Obywatelami”. MSW: „Tak, tu się możemy zgodzić. Zrobiono to ze strachu„. Marek Saryusz-Wolski, redaktor naczelny „Niezależnego Magazynu Europejskiego” „Unia&Polska” w konfrontacji z JKM w TVN, wyróżnienie autora.
Twierdzenie Marksa o demokratycznej drodze do socjalizmu się spełniło, nie chce się natomiast spełnić na tej drodze wizja socjalizmu internacjonalistycznego. Przynajmniej niektóre narody nie chcą dobrowolnie zgodzić się na likwidację swoich państw. „Konieczność etapu” usprawiedliwia więc odejście od demokracji bezpośredniej oraz „pokojowy” gwałt na narodach opornych. Podobny zabieg zastosował prekursor UE, kanclerz Tysiącletniej Rzeszy w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Po demokratycznym objęciu władzy zlikwidował pluralizm polityczny. Następnie, ogłupiając lud jedynobrzmiącą propagandą, wykreował się na wodza/zbawiciela Niemiec i Europy. Kolejnym krokiem był „pokojowy” podbój Austrii, Czech i części Litwy. Następna miała być Polska, która niestety nie zrozumiała „dziejowej konieczności” i… sprawa się rypła. Dzisiaj Irlandia nie „dojrzała do demokracji” ? jak to ładnie ujął znany, acz już przeniesiony na zasłużone, wieczne stanowisko „demokrata” B. Geremek. Co w takiej sytuacji robią pozostali „demokraci”? Oddajmy głos Piotrowi Semce z „Rzeczpospolitej”:
„Pokazuje to najlepiej konflikt o traktat lizboński. ? Jeśli nie Lizbona, to co? ? pytają dziś dramatycznie francuscy i niemieccy dyplomaci. I postulują, by unijny orszak ominął irlandzkich maruderów, dając im najwyżej szansę na powtórzenie referendum lub taką zmianę ich konstytucji, by traktat mógł być przegłosowany w parlamencie.
Takie pomysły to kpina z demokracji ? oburzają się przeciwnicy Lizbony. I co na to słyszą? ? Trudno. Posłużymy się nawet kpiną, byle unijny pociąg ruszył z miejsca.
Chcąc ratować rozwój Unii, Nicolas Sarkozy i Angela Merkel coraz częściej przyjmują rolę brutalnych karbowych, którzy przywołują do porządku niepokornych ? dziś Lecha Kaczyńskiego, a jutro pewnie Vaclava Klausa. (…) Czy idea europejska nie zaczyna przypominać realnego socjalizmu (…)” Rzp 11.07.08 „Czy małe kraje mają siedzieć cicho?”
Ciekawą cechą dzisiejszej „demokracji” jest więc przekazywanie kluczowych decyzji przedstawicielom ludu (parlamentom), a paniczna ucieczka od demokracji bezpośredniej (referendalnej). Oczywiście można to tłumaczyć głupotą ludu i koniecznością rozwiązywania skomplikowanych współczesnych problemów przez „specjalistów”. Istnieje jednak uzasadnione podejrzenie, że wybranych przedstawicieli ludu łatwiej „przekonać” do „dziejowych konieczności”. W naszej demokracji szlacheckiej ukuły się terminy: „jurgieltnik” na określenie posła czy polityka przyjmującego łapówki od obcych dworów oraz „klient„, czyli mało znacząca, ale mająca prawo głosu kreatura realizująca polityczne interesy magnatów w zamian za pochlebstwa, zaszczyty i okruchy spadające z pańskiego stołu. Dziś nie tylko w Polsce sytuacja przedstawia się identycznie.
Pozostaje jednak pytanie o mózg całej operacji. Jeszcze kilka lat temu pisanie o rządzie światowym wypadało jedynie niszowym gazetom. Coś się jednak w przestrzeni publicznej zmieniło, jeśli wysokonakładowy tygodnik Wprost (nr 29, 20 lipca 2008) tytułuje swój artykuł: „RZĄD ŚWIATOWY” i stawia tezę: „Sześć tysięcy osób wpływa na losy świata”. Oczywiście precyzyjna identyfikacja tych osób może być dość trudna, ale nie pozostawia już wątpliwości, że ta grupa w pewnych sprawach ma „większą siłę sprawczą niż rządy” (Wprost). Tu kłania się postać szarej eminencji polskiej sceny politycznej, wspomnianego wcześniej B. Geremka, który nie zajmując nigdy przywódczego stanowiska w państwie, czczony jest pośmiertnie jako największy polski mąż stanu. Swoje wpływy zawdzięczał więc nie oficjalnej pozycji, ale jakimś tajemnym powiązaniom z ludźmi pokroju Brzezińskiego, Sarkozy?ego, Albright czy Barosso. Powiązaniem tym może być współczesna hybryda międzynarodówki socjalistycznej, zwanej Wielkim Wschodem Francji ? organizacja zbudowana na wzór masoński, ale o celach internacjonalistycznego socjalizmu.
Dla chrześcijanina jednak nie jest tak ważny osobowy skład i konkretna nazwa zaczątków rządu światowego, bo znamy jego głowę.
„Co się zaś tyczy przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa i spotkania naszego z nim, prosimy was, bracia, abyście nie tak szybko dali się zbałamucić i nastraszyć, czy to przez jakieś wyrocznie, czy przez mowę, czy przez list, rzekomo przez nas pisany, jakoby już nastał dzień Pański. Niechaj was nikt w żaden sposób nie zwodzi; bo nie nastanie pierwej, zanim nie przyjdzie odstępstwo i nie objawi się człowiek niegodziwości, syn zatracenia, przeciwnik, który wynosi się ponad wszystko, co się zwie Bogiem lub jest przedmiotem boskiej czci, a nawet zasiądzie w świątyni Bożej, podając się za Boga. Czy nie pamiętacie, że jeszcze będąc u was, o tym wam mówiłem? A wiecie, co go teraz powstrzymuje, tak iż się objawi dopiero we właściwym czasie. Albowiem tajemna moc nieprawości już działa, tajemna dopóty, dopóki ten, który teraz powstrzymuje, nie zejdzie z pola. A wtedy objawi się ów niegodziwiec, którego Pan Jezus zabije tchnieniem ust swoich i zniweczy blaskiem przyjścia swego. A ów niegodziwiec przyjdzie za sprawą szatana z wszelką mocą, wśród znaków i rzekomych cudów, i wśród wszelkich podstępnych oszustw wobec tych, którzy mają zginąć, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, która mogła ich zbawić. 2 Tes. 2:1-10
Antychryst cierpliwie, skrupulatnie i w konspiracji przygotowuje swoje wkroczenie na scenę polityczną. Wiemy, że jego agenci w kościołach, partiach politycznych, rządach, mediach i wszystkich agendach wpływu powiększają siłę swego oddziaływania. Dzięki wskazówkom Biblii możemy ich jednak identyfikować ? po celach i owocach działań:
„człowiek niegodziwości” (dokładnie bezprawia) – niczym są zarówno moralne prawo Boże, tradycyjne prawa narodów, a nawet aktualnie zawarte umowy ? „Niniejszy Traktat wchodzi w życie 1 stycznia 2009 pod warunkiem, że złożone zostaną wszystkie dokumenty ratyfikacyjne (…)” traktat lizboński art. 6 p.2
„syn zatracenia” ? szeroka i łatwa droga prowadzi na zatracenie. Większość, po odpowiednich zabiegach psychomanipulacyjnych, pójdzie tą drogą za swoimi przewodnikami i szatańskim „arcypasterzem”. Droga zbawienia jest wąska, i niewielu ją znajduje. Dodatkowo agentura rządu światowego będzie perfidnie wyśmiewać, oczerniać, lekceważyć, a w końcu brutalnie prześladować biblijne chrześcijaństwo.
„przeciwnik” ? celem jest odwrócenie wszelkiego Bożego porządku. To, co jeszcze kilkadziesiąt lat temu było złe, dziś jest dobre. Szczególnie widać to w dziedzinie seksualnej ? cnota, wierność małżeńska, wstrzemięźliwość przedślubna to dziś powszechnie lekceważone anachronizmy. Zboczenie homoseksualne w ciągu zaledwie dwudziestu, trzydziestu lat z czegoś wstydliwego czy potępianego zostało wylansowane na awangardę ludzkiej kultury „postępu”.
„wynosi się ponad wszystko, co się zwie Bogiem lub jest przedmiotem boskiej czci, a nawet zasiądzie w świątyni Bożej, podając się za Boga” ? szatan ciągle cierpi z powodu swego „niedowartościowania”. Notorycznie zazdrości Bogu Jego pozycji. Pragnie wykorzenić z ludzkich umysłów wszystko, co ma z Nim związek, a w to miejsce wprowadzić swoje substytuty. Stworzy więc ogólnoświatową, nową, negującą biblijne chrześcijaństwo religię i w wyznaczonym przez Boga czasie objawi się jej bogiem. Każe też oddać sobie cześć w zrekonstruowanej świątyni jerozolimskiej pierwotnie zbudowanej dla prawdziwego Boga. Już dziś jego agenci przeszli od nawoływania do wewnątrzchrześcijańskiego ekumenizmu do przymierza religii abrahamicznych ? żydów, chrześcijan i muzułmanów.
Niemoralność, integracja ponadpaństwowa i ponadreligijna ? oto czytelna triada identyfikująca szatana i jego popleczników.