– Biedo, skąd idziesz ?
– Z Bangladesz.
– Kłamiesz.
– To co pytasz, skoro wiesz!?
Tym dowcipnym dialogiem Laskowik i Smoleń bezbłędnie komunikowali się z całą Polską w przededniu Sierpnia ’80. Współczesnemu Polakowi trzeba to niestety wyjaśnić — wszyscy za PRL wiedzieli, że źródłem naszej biedy jest CCCP i narzucony przez Moskwę ustrój socjalistyczny. Ze względu na cenzurę nie można było o tym mówić wprost. Dziś cenzury oficjalnie nie ma i można pisać prawdę, ale czy naród przez to zmądrzał? Czy to, co dla przeciętnego obywatela PRL było jasne, jest dziś równie oczywiste dla Nowego Europejskiego Człowieka?
Bieda występuje w sytuacji braku wydajnej pracy, marnowania lub grabieży jej owoców. Przyczyną braku wydajnej pracy jest lenistwo, brak odpowiednich narzędzi (postęp technologiczny) lub zewnętrzne ograniczenia. W razie lenistwa (niechęci do pracy) sam Bóg wzywa do surowego dyscyplinowania delikwenta:
Kto nie chce pracować, niechaj też nie je. 2 Tes. 3:10
Nawet jałmużna jest w tym wypadku wyrządzaniem szkody leniwcowi. Bóg bowiem wbudował w nas mechanizm motywacyjny do pracy:
Głód robotnika pomaga mu przy pracy, bo jego usta go pobudzają. Przyp. 16:26
Czy jednak lenistwo jest przyczyną biedy Polaków? Na tle narodów Europy wyróżniamy się pracowitością – Francuzi pracują średnio 40 godzin tygodniowo, Anglicy 43, my 45,5 (Eurostat) [artykuł powstał w 2008 r. – uwaga red.], a polscy fachowcy są rozchwytywani za granicą.
Może więc jesteśmy narodem mało pomysłowym i mamy zacofaną technologię?
Jeżeli stępi się siekiera, a ostrza się nie naostrzy, to trzeba wytężyć siły. Korzystniejszą jednak rzeczą byłoby posłużyć się mądrością. Kazn. 10:10
Za czasów tzw. żelaznej kurtyny przywiezienie do Polski byle jakiego komputera stanowiło nie lada problem. Ale i wtedy polski przemysł w wielu dziedzinach radził sobie całkiem nieźle (np. silniki okrętowe, turbiny, narzędzia skrawające, przemysł lotniczy). Obecnie możemy korzystać bez ograniczeń ze zdobyczy technologicznych całego świata, a polscy młodzi informatycy czy matematycy wygrywają międzynarodowe konkursy, co nie potwierdza tezy o naszej głupocie.
Kolejną przyczynę biedy można związać z obcą okupacją. Gdy Filistyńczycy górowali nad Żydami, wprowadzili im pewne „koncesje i limity”:
A w całej ziemi izraelskiej nie można było znaleźć kowala, gdyż Filistyńczycy uważali, że Hebrajczycy mogliby sobie sporządzić miecze lub oszczepy. Więc cały Izrael chodził do Filistyńczyków, jeśli chcieli sobie naostrzyć swój lemiesz czy motykę, czy siekierę, czy oścień, gdyż naprawa wyszczerbionych ostrzy lemieszów i motyk, i trójzębnych wideł, i siekier i nasadzanie ościeni na drągi u nich tylko było możliwe. 1 Sam. 13:19-21
Dzisiaj trudno niestety odróżnić nasz rząd od obcego okupanta w tym zakresie. Zarówno on, jak i komisarze europejskich rad nakładają na nas koncesje, pozwolenia, limity i HACAP-y (nie mylić z KACAP-ami). Nie możemy swobodnie produkować, handlować, hodować czy uprawiać. Musimy za kostkę masła płacić dwa, trzy razy drożej niż przed wejściem do UE, bo mamy „kwoty mleczne” (jeśli wyprodukujemy za dużo mleka, musimy płacić kary!). Przykłady można by mnożyć prawie w nieskończoność.
Pierwsza przyczyna naszej biedy – sztuczne ograniczenia i limity nakładane na działalność gospodarczą.
Analizując dalej przyczyny naszej biedy, postawmy pytanie: Czy jesteśmy narodem lekkoduchów i utracjuszy? Czy bezmyślnie marnujemy efekty swojej ciężkiej pracy? Tu sprawa nie jest tak jednoznaczna. Żydom w dawnej Polsce zarzuca się, że wchodzili w posiadanie majątków ziemskich, przejmując je od dziedziców za karciane, a od chłopstwa za wódczane długi. Ale to ci dziedzice szastali pieniędzmi, a chłopi znajdowali rozrywkę w bezmyślnym pijaństwie. Żydzi po prostu wykorzystywali nadarzającą się okazję. Jeśli nie oni, zrobiliby to Niemcy, a dziś Chińczycy…
Wiele tych wad zostało podleczonych w narodzie, choć dalej widok anteny satelitarnej na dachu rozwalającej się chałupy mówi sam za siebie… Większość jednak polskich rodzin ciężko pracuje, nie ma czasu na rozrywkę, a i tak nie starcza nam do pierwszego. Dlaczego?
Kto ściąga wiele podatków, niszczy go [kraj]. Przyp. 29:4
Jak dotychczas (choć to się ma wkrótce zmienić) wysokość przeróżnych danin i podatków w Polsce ustalały nasze władze. I tak ponad 40% zarobków zabiera się nam na świadczenia społeczne. Z pozostałej części 22% w VAT i kilkanaście procent w podatku dochodowym. Do tego jeszcze dochodzą przeróżne obowiązkowe opłaty urzędowe i akcyzy (największa w paliwach, alkoholu i papierosach). Po ograbieniu nas przez własny (??) rząd zostaje nam ok. 20% wypracowanych przez nas pieniędzy – owoców pracy. Fakt, że pewna część tych pieniędzy do nas wraca poprzez „darmową” przymusową szkołę, emerytury, służbę choroby, wspaniałe drogi, dotacje dla „Qltury” itp., nie zmienia szczupłej zawartości portfeli, którą mamy do swojej dyspozycji. Parafrazując pewien przebój: mamy za mało, by żyć, za dużo, by umrzeć… Sytuacja ta najbardziej wyraziście uwidacznia się w krajach byłego Sojuza, skąd pozbawiona jakichkolwiek perspektyw młodzież ucieka do krajów bogatszych, ale i Stara Europa trzeszczy w szwach z niezadowolenia – coraz niższe emerytury, wyższy wiek emerytalny, pokolenie tysiąca euro (przeciętna płaca dla młodych ludzi w UE) bez realnych perspektyw na samodzielność itp. Dochodzimy do kwestii najważniejszej:
Komu i dlaczego zależy na utrzymywaniu narodów w biedzie?
Najpierw dlaczego. Proszę zadać sobie pytanie: czym zajmuje się człowiek po 10 czy 12 godzinach pracy? Ile książek przeczyta, ile gazet? Czy pójdzie na jakieś spotkanie, wiec czy publiczną dyskusję? Nie – zje, włączy telewizor i szybko zaśnie. Czyli zgodnie z wypróbowanym niemieckim hasłem: „Arbeit macht frei” – odpowiednio duża dawka pracy czyni człowieka wolnym od zajmowania się rzeczami niepotrzebnymi, a może nawet szkodliwymi (dla władzy). Dodatkowo żona zmuszona do pracy poza domem gorzej zajmie się dziećmi, przez co wzmocni się wpływ szkolno-telewizyjnej indoktrynacji. Będzie zaniedbywać męża, a jak dobrze pójdzie, to znajdzie sobie kogoś miłego na boku. Rozwód mamy gotowy, a to i sądy rodzinne, mecenasi, kuratorzy, opieka społeczna i inne menelstwo się przy tym pożywi. Jak widać, same plusy. Ale na tym nie koniec. Ojciec w poczuciu klęski życiowej zacznie pić, dzieci na ulicy i w szkole nauczą się potrzebnej do przetrwania wiedzy, wejdą na nową przestępczą drogę życia, a władza będzie jeszcze skuteczniej walczyła z pijaństwem i przestępczością, ograniczając nieliczne już swobody obywatelskie.
Człowiek biedny to człowiek skazany na czyjąś pomoc. Tak kiedyś magnaci uzależniali od siebie szlachtę-gołotę: za ochłapy z pańskiego stołu mieli na sejmikach moc głosów, a i szabel, gdy trzeba było, dostatek. Dziś również władzy nie opłaca się obywatel samodzielny i samowystarczalny. Dziś władzy potrzebny jest klient wyciągający ręce po zasiłek, który za obietnicę podwyżki renty czy zasiłku o 5 zł zagłosuje, jak powiedzą w telewizji. Że to przypomina ustrój niewolniczy? Ależ tak, to właśnie jest ukryty cel socjalizmu!
Reglamentacja sfery społeczno-politycznej
Biedny i zapracowany obywatel nie tylko nie ma czasu na jakiekolwiek zaangażowanie poza domem i pracą, ale też i nie może wspierać finansowo ludzi przejawiających jakąś społeczną aktywność. Władza zbudowała sobie system finansowania partii „właściwych” z budżetu państwa (czyli z naszych podatków), a tzw. organizacje pozarządowe żyją głównie z dotacji –więc ich niezależność jest czysto iluzoryczna. W ten oto prosty sposób całe życie społeczno-polityczne jest pod kontrolą, a inicjatywy prawdziwie niezależne skazane są na marginalizację. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji prawdziwi społecznicy ulegają rezygnacji lub przechodzą pod parasol władzy, stając się jej zausznikami. Autentyczne życie społeczne zamiera, jednostka podlega coraz większej alienacji i bierności oraz coraz większemu uzależnieniu od władzy.
Kto za tym stoi?
Widzimy jasno, jak nasza bieda jest korzystna dla władzy. Czy jednak to ona jest inicjatorem tych wszystkich zmian prowadzących nas powoli i dla wielu niezauważalnie w kierunku totalnej zależności od siebie? Chyba nie. Taki Tusk, Kaczyński czy nawet Miller mogą szczerze wierzyć, że ich reformy i decyzje służą szczęściu obywateli. Myślą oczywiście o nas jak o stadzie baranów, które nie potrafią same zadbać o siebie, ale mają często dobre intencje i tłumaczą sobie, że inaczej się nie da. Co gorsza, większa część owiec (dokładniej baranów) też uwierzyła, że tak już być musi – choć socjalny eksperyment nie ma wiele ponad sto lat. Jakiś czas temu tłumaczyłem dość wykształconemu i majętnemu człowiekowi, że w cenie benzyny jest ponad 100% podatków (akcyza), a on na to, że to niemożliwe, żeby benzyna była po 2 złote. Po 3,80 to może by sobie jeszcze wyobraził, ale po 2 – nie, to niemożliwe…
Narody Europy (w różnym co prawda tempie – my w awangardzie) zmierzają do biedy. Władze poszczególnych państw doskonale to widzą, ale nie mają dość motywacji, by to zmienić. Niech zrobi to opozycja, jak dojdzie po nas do władzy… A jak było w Niemczech na początku lat trzydziestych? Ludzie już nie mogli dłużej patrzeć na absurdy i uciążliwości panującego ustroju. Czekali, by ktoś zrobił z tym porządek. I chętny się znalazł…
Warto się zastanowić, czy tym razem cały świat (pod jewropiejskim oczywiście przewodem) nie stacza się w takim kierunku, że ludzie z wytęsknieniem będą oczekiwali Wodza – Zbawiciela, który da im perspektywę na lepsze jutro. Ciekawe, że opisane w Biblii panowanie Antymesjasza poprzedzone będzie wielkim słowotokiem o pokoju i bezpieczeństwie ludzkości : Gdy mówić będą: Pokój i bezpieczeństwo, 1 Tes. 5:3 – a na samym wstępie zaznaczy się konfliktami etnicznymi, głodem, epidemiami itd.:
I wyszedł drugi koń, barwy ognistej, a temu, który siedział na nim, dano moc zakłócić pokój na ziemi, tak by mieszkańcy jej zabijali się nawzajem; i dano mu wielki miecz. A gdy zdjął trzecią pieczęć, usłyszałem, jak trzecia postać mówiła: Chodź! I widziałem, a oto koń kary, ten zaś, który siedział na nim, miał wagę w ręce swojej. I usłyszałem, jakby głos pośród czterech postaci mówił: Miarka pszenicy za denara i trzy miarki jęczmienia za denara; a oliwy i wina nie tykaj. A gdy zdjął czwartą pieczęć, usłyszałem głos czwartej postaci, która mówiła: Chodź! I widziałem, a oto siwy koń, a temu, który na nim siedział, było na imię Śmierć, a piekło szło za nim; i dano im władzę nad czwartą częścią ziemi, by zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez dzikie zwierzęta ziemi. Obj. 6:4-8
Władza antychrysta będzie połączona z totalną kontrolą :
On też sprawia, że wszyscy, mali i wielcy, bogaci i ubodzy, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na swojej prawej ręce albo na swoim czole i że nikt nie może kupować ani sprzedawać, jeżeli nie ma znamienia. Obj. 13:16-17
Kontrola nad człowiekiem nie zwiększa jego efektywności w pracy – wykazała to konfrontacja kapitalizmu z socjalizmem. A jednak dziś świat znowu zmierza do kontroli, tym razem już globalnej, nad najdrobniejszymi aspektami naszego życia. Do tego chocholego pochodu przyczynia się cała masa przeróżnych „autorytetów moralnych”, naukowców, polityków, duchownych i urzędników. Nie sądzę, by zdawali sobie sprawę z tego, w czym biorą udział. Nie sądzę też, by jakiś konkretny ośrodek władzy nimi kierował. Jest to raczej wiele różnych mniej lub bardziej tajnych czy nieformalnych porozumień, które niezależnie dążą do tego samego celu. Szefostwo jest w górze:
Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich. Efez. 6:12