Gdy ludzie słyszą ewangelię o wiecznym zbawieniu oferowanym im całkowicie za darmo przez Jezusa Chrystusa, którego po przyjęciu już nigdy, pod żadnym pozorem nie utracą, reagują często lekko drwiącym zdziwieniem: “To znaczy, że nawet jak potem zostanę seryjnym mordercą, będę zbawiony?” Uśmiechają się przy tym tryumfalnie, oceniając, że podali rozmówcy argument nie do zbicia.

Biorąc pod uwagę głęboko zakorzenione w naszej naturze przeświadczenie, że nic nie ma za darmo i że za wszystko przyjdzie nam zapłacić lub się odwdzięczyć, bo inaczej oferta zostanie nam odebrana, trudno się dziwić takiej reakcji. Ewangelizujący różnie reagują na takie dictum. Jedni zapewniają, że nic takiego nie może się wydarzyć, że jeśli się prawdziwie uwierzy, na pewno nie zejdzie się tak daleko z drogi świętości. Inni twierdzą, że jeśli człowiek tak postąpi, to znaczy, że nie nawrócił się prawdziwie.

Nie mogąc zajrzeć w serce konkretnego człowieka, by ocenić jego związek z Jezusem, lepiej posłużyć się przykładem biblijnym: Słyszy się powszechnie o wszeteczeństwie między wami i to takim wszeteczeństwie, jakiego nie ma nawet między poganami, mianowicie, że ktoś żyje z żoną ojca swego.

A wyście wzbili się w pychę, zamiast się raczej zasmucić i wykluczyć spośród siebie tego, kto takiego uczynku się dopuścił.

Lecz ja, choć nieobecny ciałem, ale obecny duchem, już osądziłem tego, który to uczynił, tak jak bym był obecny:
„Gdy się zgromadzicie w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa, wy i duch mój z mocą Pana naszego, Jezusa, Oddajcie takiego szatanowi na zatracenie ciała, aby duch był zbawiony w dzień Pański.” (1 Kor. 5:1-5)

Fakt, nie ma tu mowy o seryjnym zabójcy. Jest natomiast mowa o seryjnym grzeszniku seksualnym i to takim, który “przebijał” nawet niewierzących. U Boga nie ma różnic w przykazaniach:
„Ktokolwiek bowiem zachowa cały zakon, a uchybi w jednym, stanie się winnym wszystkiego.
Bo Ten, który powiedział: Nie cudzołóż, powiedział też: Nie zabijaj; jeżeli więc nie cudzołożysz, ale zabijasz, jesteś przestępcą zakonu.”
(Jak 2,10-11)

Możemy więc słusznie założyć, że los nawróconego, który wszedł następnie na drogę grzechu seryjnego morderstwa czy wszeteczeństwa jest zbliżony. Apostoł Paweł mówi o dwu konsekwencjach, jakie mają spaść na takiego delikwenta: wykluczenie ze wspólnoty wierzących oraz “zasmakowanie” panowania diabła nad jego ziemskim życiem (o związanych z tym konsekwencjach fizycznych grzechu pisałem w poprzednim odcinku). Jego życie będzie zmierzało ku destrukcji i zatraceniu. Należy jednak mocno podkreślić, że życie fizyczne, ziemskie. Co ma się stać w ostatecznym rozrachunku z jego duchem? Biblia nie pozostawia nam żadnych wątpliwości: będzie zbawiony!

Bardziej obrazowo ap. Paweł opisał życie wierzących po nawróceniu w trzecim rozdziale tego samego listu:
„Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus.
A czy ktoś na tym fundamencie wznosi budowę ze złota, srebra, drogich kamieni, z drzewa, siana, słomy,
To wyjdzie na jaw w jego dziele; dzień sądny bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień.
Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie, się ostoi, ten zapłatę odbierze;
Jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień.”
(1 Kor. 3:11-15)

Dla Pawła nowonarodzone dziecko Boga wygląda jak czysty, uprzątnięty i niewzruszony fundament, na którym rozpoczyna się wznoszenie budowli naszego życia z Jezusem. Mamy do wyboru różne materiały – solidne, trwałe, drogie albo lekkie, tanie i powszechnie dostępne. Te pierwsze symbolizują wypływające z miłości posłuszeństwo, które sam Bóg potrafi docenić. Te drugie, z kategorii śmieci, nie mają żadnej wartości przed Bogiem – symbolizują życie w nieposłuszeństwie i lekceważeniu Jego wezwań.

Niezależnie, jaka jest moralna jakość naszego życia po nawróceniu, wszyscy przejdziemy po zakończeniu życia na ziemi próbę Sądu ognia (nie tzw. Ostatecznego, ale Sądu dla wierzących – więcej na ten temat za miesiąc). Ogień ten nie ma litości dla grzechu i głupoty, ale jest jednocześnie całkowicie nieszkodliwy dla owoców Ducha w naszym życiu.

Może się więc okazać, że mimo wielu lat życia po nawróceniu bilans dokonań chrześcijanina będzie zerowy! On nic dobrego nie uczynił. Całe jego życie na ziemi to pasmo grzechu i pozoru. Co z nim będzie? Dzieło jego życia spłonie, a on sam? On zbawiony będzie!

Oczywiście celem i pragnieniem prawdziwych wierzących nie jest zadowolenie się tym, że już mamy w sobie fundament Jezusa i pewność zbawienia. Nasze życie ma być ruchliwym placem budowy, gdzie drogocenne materiały budowlane naszego posłuszeństwa szybko składają się na wspaniałą budowlę ku chwale Boga, zachęcie dla braci i świadectwu w niewierzącym świecie.
Czego sobie i Państwu w nadchodzącym Nowym Roku serdecznie życzę!

Poprzedni artykułAnaniasz – grzech wierzącego człowieka i nieutracalność zbawienia
Następny artykułCokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście